niedziela, 9 stycznia 2011

ochroniarz muzyki



Łikend egzaminacyjny już za mną, śnieg zniknął w ciągu kilku godzin i sanki poszły w odstawkę. Kot z cichym westchnieniem i wierzganiem żyrafy uwikłanej w sieć rybacką przyjmuje tabletki na przeziębienie.
Wieczór wczorajszy i dzisiejszy obfitował w dania z toną imbiru i świeżej papryki, na fali zachwytu nowym smakiem obejrzeliśmy z ochroniarzem wersję reżyserską ulubionego "Star Trek" z 1979 roku.
Rzucając z dzieckiem okiem w stronę Kuchni TV skonstatowaliśmy z niedowierzaniem, że ludzie nieco powariowali, czyniąc ze zdrowej kuchni kuriozum na miarę trzeciej ręki; pańcie w kolorowych fartuszkach z uśmiechem wałkowały tezy o przydatności warzyw w naszej kuchni; robiły wieczorki autorskie w amerykańskich bibliotekach nakładając zdumionym, rozentuzjazmowanym i zaskoczonym bibliofilom sałatkę z groszku cukrowego i truskawek wprost na talerzyki. Trend "zdrowo i lekko" zatacza szeroki kręgi stając się modą i odgórnym trendem - jednak przeciętny polski widz, mając przynajmniej raz dziennie w domu ciepły, świeży posiłek zastanawia się o co to całe hallo - groszek ma u baby za oknem na targu, pomidory od ciotki a pietruszkę hoduje od 15 lat na parapecie tak, jak uczyła go mama a pobliski sklepik posiada jaja od kur grzebiących z ekologicznego wybiegu.
Największe zdumienie wzbudził jednak bukiet dobrych rad jednej z pań prowadzących; zawsze zachowuj czystość w kuchni, sprzątaj po obiedzie, apetycznie nakrywaj do stołu i nie załamuj się, jeśli przytrafi się nieoczekiwana katastrofa, np nagle przyjdą znajomi albo coś ci spadnie, rozpryskując się na podłodze. Według instrukcji należy zachować spokój, pozamiatać większe kawałki a małe pozbierać kromką chleba - pani zademonstrowała czynność pięknym, wieloziarnistym przedstawicielem pieczywowatych. Z dzieckiem popatrzyliśmy na siebie - po kiego grzyba takim pięknym chlebem zamiatać podłogę, skoro niedaleko stoi odkurzacz?
Wdzięczna jestem natomiast za radę i ostrzeżenie - czytaj zawsze ulotkę abyś wiedział, czy nie jesz gatunków chronionych! A CZY TY, DROGI CZYTELNIKU, ZASTANAWIAŁEŚ SIĘ NAD TYM, KOMPONUJĄC MENU? Nie jedzmy bielików, pandy, morświnów i rysi, nie róbmy sałatki z szarotki alpejskiej!

A propos tematyki okołokuchennej, dziecko dostało od Babci kalendarz z morską akwariową padliną - przepiękne zdjęcia skorupiaków, w większości krewetek o dziwnym, drapieżnym, demonicznym spojrzeniu. Łypią teraz na mnie, przypominając o hurtowych zakupach imbiru i czosnku, jako panaceum na odwilżową chrypkę.

11 komentarzy:

Malutka... pisze...

Popadłam w stan refleksyjnego zdumienia: bo tak - warzywa lubię za ich smak, nie właściwości zdrowotno-uleczająco- magiczne, w łabędziach niemych i kretach nie gustowałam nigdy... Ludzie powariowali, a kasę robi się nawet na sprzątaniu... chlebem?
Pozdrawiam :)

Jan Rusnok pisze...

Że telewizja u nasz jest głównie dla idiotów - wiadomo od dawna. Wychodzi też na to, że robią ją idioci. To właściwie wszystko pięknie do siebie pasuje...

akemi pisze...

W pełni zgadzam się z przedmówcą J.R. albowiem ubiegł mnie w swej celnej wypowiedzi. ;)

bajerowicz@o2.pl pisze...

Przedziwnie przypomina mi to program, który jest w okolicach godziny 15 - czy codziennie, nie wiem, ale moje starsze córki oglądają go w upojeniu, z oczami jak spodki, od czasu do czasu wydając dźwięki paszczą :DDDDDDDDD Program jest u nas włączany w kategorii "widowiska humorystyczne" :DDDDDDDDDD

Anonimowy pisze...

Rezyserska wersja "Star Treku" - brzmi wybitnie kusząco dla takiego maniaka "starego dobrego" s-f jak ja.

pzdr

nieistnieje pisze...

"Odkrywczość" programów telewizyjnych powala czasem swoją głupotą. Sprzątanie chlebem... Ufff... "Uczył Michał, Michała, a sam był... jak pała..."

kura domestica pisze...

Nie mam tv, ale zaczynam mieć obawy czy wszechogarniające mnie fale emitowane z nadajników, czy też idące kablem nie trafiają wprost do mojej głowy. Bo myśmy sobie na gwiazdkę kupili parowar z myślą o jedzeniu takim bardziej zdrowym oraz chcąc zaoszczędzić sobie zmywania i sterczenia przy garach, kiedy nie mamy na to ochoty.
Dwa obiady za nami. Jestem zaskoczona smakiem ziemniaków! :D

Mała Mi Buka pisze...

Hum zamiatać podłogę chlebem? A gdzie elementarny POLSKI szacunek dla "darów nieba"? ;) a ja tam morświny lubię w towarzystwie szarotkowej sałatki, a co! Pozdrawiam, i kota też ;)

doro pisze...

Pozdrawiam wszystkich serdecznie!

akemi pisze...

Ot, cała Doro. Pojawia się i znika. ;)

doro pisze...

Ja nie znikam, ja potępieńczo biegam od stołu do kuchenki, od kuchenki do pralki, i tylko czasem zasiadam do bloga, kiedy juz jest 100% pewna, ze się z niczym nie wyrobię danego dnia. To akt kapitulacji.