sobota, 30 października 2010

kocia siesta



Niepublikowane zdjęcie z sesji karmy Kitiketa, praca nad sloganem :
ŻEBY MIEĆ BLISKO DO CZOCHRANIA

Przerwa na odpoczynek pomiędzy zdjęciami pozowanymi.
Kot jest wyczerpany zabiegami fryzjerskimi i stylizacją.
Hostessy donoszą napoje izotoniczne.

piątek, 29 października 2010

tęcza tęczy nie poręczy



Gdy nie ma na czym się rozpostrzeć, lepszy rydz, niż nic.

trudne czasy wymagają trudnych działań






Być OBCYM na nieswoim, wysokim drzewie. Zgroza, nie?


Temacik do medytacji, na dziś.
Sierściuchowy portret, bo światło było ładne.



Umówiłam się z psem, że mi go upoluje na mufinkę. Tfu, NA MUFKĘ!

czwartek, 28 października 2010

przepraszam, miałam sen...








... piękny!

Śniło mi się ciepłe morze i pyszne jedzenie.
Muszę powspominać, choć to boli wszystkimi zmysłami - fizycznie szczypie mnie skóra, ręce, oczy od żaru, zapachu przypraw, od soli morskiej i ostrych kamyczków z plaży.

Wszystkiemu winien jest aweturyn w pierścieniu. Ma kolor morskich głębin.
Helladzka tęsknica mnie dopadła, jakem Odys. Tfu, Penelopa!

środa, 27 października 2010

przyroda w srebrze zaklęta




Koral naturalny, srebro. Nie, nie moje, taka zdolna nie jestem, choć bardzo bym chciała ujarzmić prawdziwe jubilerstwo.

Mam dwie dynie!!!
Jutro rozpocznie się kulinarne szaleństwo. Drżyj rodzino!

A moja Mama została dziś w Krakowie odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i bardzo się cieszę ;)

wtorek, 26 października 2010

tajemniczy ogród



Nie całkiem daleko i nie tak blisko, w połowie do TAM, jest pusta działka.
Teren to omszały, stary i tajemniczy; ogromne paprocie strzegą dostępu do orzechów, malin i niezapominajek. Zdziwione myszy patrzą na nas zaskoczone i porzucają jak myśl niezbyt natrętną, wracając do swoich łupów.
Sąsiad zaniechał corocznych przyjazdów i dzięki temu odbywa się na zapomnianej działce kanonada chrupań. Mysz za myszą. Jeden chrobot.



Jest też dziwne ogrodzenie o wszelkich zachowanych normatywach, tylko jakoś przyroda ciągle sama robi się w konia. W metalowych słupkach zakładają gniazda sikorki. Składają jaja, karmią pisklęta... po czym okazuje się, że metalowe śruby od naciągów skutecznie uniemożliwiają młodym ptakom wyjście z tego specyficznego domku grozy. Rok za rokiem rury są płytsze, bo bogatsze o nowe truchełka sikorek.
Oczywiście; ja, ja nie dam rady? Poszłam raz po kombinerki, młotek i inną galanterię, śrubę zębami niemal wykręciłam, nie wiem co dalej, nie pytajcie. Syczały na mnie jak młode kobry i nic. Siedziały dalej.

Z roku na rok coraz bardziej śmierdzi z rurek.

A może raczej gdy nadejdzie wiosna uwolnię orkę a nie sikorkę, to będzie bardziej widowiskowe i satysfakcjonujące.

Zawsze podobał mi się eudajmonizm etyczny w wydaniu gminnym.

plus dwa i mży






A ja mam jeszcze kilka słonecznych kadrów, wciąż miałkich treściowo. Ale co tam. Blog to blog. Sierściuch pracowniany. Natura kwiatowa - zdecydowanie zbyt martwa.
Czekam na kolczyki, które przyjdą wraz z listonoszką ;)

O północy zabrałam się za gotowanie zupy z zielonym groszkiem i natką, kupiłam książkę na allegro o szkle starożytnym i straciłam wenę do spania.

Wracam do normy, co nie znaczy, że ucho mniej boli.

poniedziałek, 25 października 2010

perła patelni




Dziś miałam nie wychylać nosa z książek. Nie udało się, bo to, tamto i owo; a tu dziecku czapkę kupić, bo wieje, myszy piszczą z głodu siedząc przy lodówce a z niewiadomych przyczyn wyłączono prąd już rano, więc o gorącej herbacie z sokiem malinowym bolące gardło może tylko konfabulować. Zaopatrzyłam się w gotowe naleśniki z serem.
Od rudego wiejskiego chłopa na targu wydarłam 7 główek polskiego, piekącego czosnku i pióropusz pietruszki. Chłop był prawdziwy, ogorzały wiatrem; zazwyczaj spokojnie siedzi na stołeczku i łuska wielkimi łapskami groch, wrzucając go do wora. Dziś bajał z babą od wianków i chryzantem. Uwielbiam targ!
Z bukietem czosnków i pietruszki wróciłam do domu, zdradzając Lidla na rzecz promocji w Bjedronce. O tempora, o mores!

Nie ma już pierwszej główki i połowy natki, jest błoga satysfakcja...

to tylko woda, w niebie



Widok ze strychu.
Tak, proszę Państwa. Zaczęło wiać.
Podoba mi się potrójny "blessing" od słońca (w zależności od Waszego monitora)

niedziela, 24 października 2010

drzewo, z korzeniami w niebie



tak mam od piątku





Mam mnóstwo mikrobów w uszach i gardle, zjadam główkę czosnku i cebuli podczas jednego posiedzenia, niestety nadal mi smakuje i tym razem mam cudowny pretekst.
Dostałam od Studentki (dziękuję!) cudne kolorowe cukierki zdrowotne, chroniące przed złem i chorobami, a te o kolorze miodowym są od infekcji dróg oddechowych.Mają fikuśne kształty i mam po nich niesamowite sny. Na przykład, że pani Joanna z sekretariatu po zjedzeniu żelka zamieniła się w zielonego, przezroczystego glona (?)
Nadal mnie nikt nie poznaje w okularach.
Mam tyle pracy, że ręce opadają! Dobrze. Wolę mieć niż nie mieć. Miedź.
Co się dziwisz, Dziwisz?




P.S. później będą nudne zdjęcia zachodów słońca, ale nie odchodźcie od telewizora.

gdy zamykam oczy widzę...
















... no niestety, korby ciąg dalszy!
Ale walczę z tym, przysięgam!

Niekupięniekupięniekupię !

źródło- Pakamera i strona Emilii