piątek, 5 listopada 2010

ROBACZKI; OD POCZĄTKU DO KOŃCA




"Przygody Glizdy i Ślimaka", tekst i ilustracje: Adam




Dawno, dawno temu, w kopczyku ziemi zwanym Domkiem Glizdy, mieszkała Glizda.



Miała ona mnóstwo książek; najbardziej kochała "Przygody z Wyspy Skarbów".
(warto zwrócić uwagę na portret Babci Glizdy na ścianie, przyp.tłum.)



Pewnego razu po kolejnej lekturze swojej ulubionej powieści zabrała się do pracy pod ziemią.



Nazajutrz udała się do pana Ślimaka. A był to czas straaaaszliwej suszy.
Pan Ślimak właśnie zaczynał obiad.



Glizda opowiedziała Ślimakowi, że chciałaby mieć skarb z ulubionej książki, poszli więc na plażę, aby zastanowić się nad tym podczas budowy zamków z piasku.



Nagle znaleźli skrzynię!



Otworzyli i bardzo się zdziwili jej zawartością! Zamiast złota i srebra było w niej mnóstwo tropikalnych owoców i smakołyków.



Jedli i jedli i żyli długo i szczęśliwie - oprócz Ślimaka, który pękł z przejedzenia.









KONIEC

Autor rysunków i tekstu: Adam

czwartek, 4 listopada 2010

przełamując chrypę

Ze Synem niewiele teraz mówimy. Przytulamy się, oglądamy filmy. Kraina wielkiej ciszy rozbrzmiewa ścieżką dźwiękową ze "Zwierzozwierzeń".
Co jakiś czas usiłuję się skupić i pracować.
Tak, usiłuję! I tak łatwo się nie poddam.




foto ze strony:http://horodecki.net/2008/08/19/dla_kazdego_cos_animowanego/

środa, 3 listopada 2010

love is in the air


Po długim i wyczerpującym pobycie w ośrodku zdrowia udałam się do apteki, sklepu zielarskiego, a stamtąd jak dżdżownica, pokrętnie, do weterynarza.
I tu odnotowałam, że miasto moje (a w nim moje niepokoje) wyposażono w ławeczki z oparciem do siedzenia. Wraz z ławeczkami pojawiły się plakaty wyborcze.
Jako kuternoga i osobowość chomikująca uwielbiam ławeczki!

Poza tym ze względu na duże zagęszczenie futrzaków w domu i interakcje między nimi zmuszona byłam zakupić feromony do kontaktu. Wtyka się jedną buteleczkę do prądu i dwa kocury przestają demolować dom, a zaczynają pisać w sekrecie listy miłosne i maile oraz zakładać konta na randka.peel. Mam tylko zgłosić wetowi, kiedy pies zacznie miauczeć.
Oczywiście wszystko u nas w domu działa nie tak, jakby się człowiek tego według ulotki spodziewał i jeden kocur ewidentnie się we mnie zakochał, co wyznaje gruchaniem i próbą zaciągnięcia mnie do kojca. Bynajmniej nie jestem zainteresowana nowym "Przekrojem" ani "kolekcją znaczków (z myszami świata)"!



A ja bym się kiedyś chciała zwyczajnie ponudzić, czy mogę? Bez inwazji kosmitów, szarańczy, czy pająków w herbacie.


rys Gary Larson

wtorek, 2 listopada 2010

co gryzie Doro... wczesnym rankiem



Bardzo lubię rysować, choć nie powinnam ;))) Czasem będę wrzucać. Chcecie? Czy jesteście na tyle wytrzymali?

Nie martwcie się, śmietnik już został zabudowany i uszczelniony tak, że piszczel z kurczaka nie zrani żadnej żyrafy.

Należy kliknąć, aby powiększyć.

niedziela, 31 października 2010

gdy dynia piżmowa zawróci nam w głowach




Zwykły bulion warzywny z przetartą dynią. 20 minut gotowania a ile radości ;)
Zróbcie, polecam i smacznego!

kanapka z okładką i nocny maraton oraz kurcze blade

Dzień dobry.
Piękna niedziela!
Mężczyźni wygonieni na cmentarz a ja piekę i gotuję skacząc czasem na prawej nodze w nadziei, że Eskulap będzie mi łaskawy i odetka mi prawe ucho. Niestety ni hu hu.

Dwie rzeczy. Nie, trzy rzeczy.
Szlaban internetowy (tylko raz dziennie) i dieta oczyszczająca.
Po trzecie kurcze (ę) dla mięsożernej części rodu - udka na cytrynowo-pomarańczowo, pieczone na talarkach z ziemniaków, dyni i czosnku z ziołami i własnosadowymi orzechami. Z lenistwa, bo jak się kurcze piecze to człowiek może siedzieć, nie tak jak przy wszystkich innych, egzaltowanych, stojących daniach łikendowych.

Zostałam dziś obudzona kanapką z okładką (czyly sandwiczem) ze serem żółtym, krojonym siekierą i całymi liśćmi bazylii. Ten niezwykle wzruszający ewent został mi wepchnięty na poduszkę i po kategorycznym "ZJEDZ ŚNIADANKO, SAM CI ZROBIŁEM" i tu wymowna pauza, oznaczająca oczekiwanie syna na efekt - zjadłam z zamkniętymi oczami, na leżąco.

Dzięki Ci Zazie za płyty, reaguję z wielkim opóźnieniem, ale Gilliam wymaga spokoju i nastroju. Ależ pięknie było tak siedzieć w kocu z terkoczącym miarowo kotem i jeść orzechy, jak skończę Gilliamia zabieram się za Robercikowe Archiwa ;) (również ukłony!)

Strach się bać!
Życzę Wam zdrowia, ciepłych ubrań i nieplamiących zniczy.