sobota, 19 lutego 2011

Jowisz kolizyjnie



Pierwsza próba potlenkowania Jowisza za nami (Bart - dzięki!). Nie łapcie swoich rzeźb za uszy, może Wam zostać w dłoni jej skalp. Nonszalancja została ukarana przez pierwszą galaktyczną dyrektywę - nie szastać! Łapać oburącz!
No, ale teraz już wiem i następny się nie zepsuje. Następny będzie bajecznie kolorowy i doskonale monolityczny, bez zdejmowanej twarzoczaszki.
Za Jowiszem pozuje Poharatka na przepustce.

o tempora, o mores!

W zasadzie już trochę mi złość przeszła, po serniku i herbacie malinowej. Wyraźnie jednak temat wzrusza, warto więc napomknąć. Nie robię tego z pewnością w celach moralizatorsko-lanserskich.

Przyszło do mnie dziewczę, gdy uzupełniałam indeksy. Wpadło w kurcinie, zadyszane, niezmiernie śliczne. Pani Kamila skierowała ją do mnie, widocznie moja studentka. Tak myślę, bo pierwszy raz na oczy widzę.

Dziewczę stanęło żwawo przed biureczkiem, wdzięcznie dygnęło na powitanie i zapytało, czy może przyjść zdawać za tydzień. Kiwnęłam głową z rosnącym zadziwieniem - czy przy 100% nieobecności na zajęciach można spokojnie umówić się na egzamin nie pytając, z czego trzeba się nań przygotować, jakie prace zaliczeniowe oddać? Lubię zgłębiać temat, dlatego zapytałam, czy wie, jaki jest warunek dopuszczenia do sesji, która w zasadzie już się skończyła. Nie wie ale chyba usiądzie i sobie zapisze.

Aha, właścicielka diamentowego serduszka uprzedziła mnie, że historia sztuki nie jest jej hobby, owszem, może coś o niej poczytać ale egzamin może być dla niej ciężki. Przysięgam, jestem twarda. Nawet jeden nerw we mnie nie drgnął.

Trening wygląda tak:

PRZEPIS "JAK PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO PRACY W SZKOLNICTWIE WYŻSZYM"

1. Rano zaprogramuj sobie budzik w komórce na kilkanaście alarmów, aby dzwoniły kilka razy na godzinę. Absolutnie nie wyłączaj alarmów na czas snu, pobytu w kościele czy z wizytą u babci, w toalecie czy pod prysznicem.

CEL ĆWICZENIA: ćwiczenie ma na celu przyzwyczajenie nauczyciela do tego, że na lekcji jego uczniom będą dzwoniły komórki i czasem konsole do gier.

[po tym, jak po raz pierwszy przytargałam PSP na wykład, aby wyświetlać z niej pliki ze zdjęciami o sztuce, studenci kupili podobne i przychodzili po porady techniczne, ale dotyczące gier, internetu i radia]

2.Nie przygotowuj sobie wcześniej niczego przed wyjściem do pracy, nie prasuj koszuli, nie rób kanapek - gorączkowe pakowanie zahartuje Cię na spóźnienia studentów i ich nieprzytomny wzrok oraz brak przygotowania do zajęć.

CEL: zwiększenie empatii, jeśli miłosierdzie już się wyczerpało

3. Do każdej planowanej oceny dodaj w myślach dwa stopnie. Być może będzie to nie tyle humanitarne, co na tyle zabawne, że poprawisz sobie humor i reszta dnia zleci jako-tako, bez poczucia nonsensu twojej pracy.

CEL: wizualizacja własnej skuteczności podnosi efektywność w pracy

4. Nic nie przeraża studenta/tki tak, jak wesołe zaproszenie na konsultacje domowe przy herbatce. Groźba przeniesienia się do jaskini lwa jest skutecznym straszakiem w sesji poprawkowej. Zrobią wtedy wszystko, żeby tego uniknąć i przyjdą na egzamin uczelniany w terminie.

[koleżanka w trakcie studiów musiała pójść na egzamin do domu profesora. Genialnie odegrana reakcja uratowała jej sesyjny żywot. Po wejściu do domu pełnego rzeźb i obrazów cofnęła się gwałtownie na ścianę, szepcząc "Boże! Jak tu pięknie!" profesor podpisał indeks z tymi słowami: "Widzę dziecko, że masz wrażliwą duszę"]

CEL: pobudzenie wyobraźni


A teraz patrzymy na sarenkę, żeby się odstresować, patrzymypatrzymypatrzymy....

piątek, 18 lutego 2011

torcik dla zuchwałych


Dziękuję za 30 tysięcy dziobnięć w mojego bloga ;)
Dla najwytrwalszych - poczęstunek (niestety tylko wirtualny), mojego autorstwa, jednak z pomysłu Agatki. U Agatków byliśmy niedawno, nasze dziecko zaraziło się nieuleczalna miłością do sernika na zimno. Mmmmm, mówiło całą drogę powrotną "A ta galaretka - wyśmienity pomysł dla tortu!"

Tak oto rzecze Agatka, notujcie:

Weźmiesz 2 wiadra białego mielonego sera półkilowego, 150 gram cukru pudru i 2 paczki biszkoptów okrągłych, 3 jasne galaretki.
Utrzesz jednako ser z cukrem, rozpuścisz galaretkę w połowie ilości wrzątku, podanego na opakowaniu i ostudzisz. Pomieszasz z serem, gdy będą zimne. Dno tortownicy wyścielesz biszkoptami pomny na to, aby zbyt wielkich dziur nie zostawiać. Wlejesz gęstniejącą już masę powoli i ostrożnie, aby biszkopty nie wypłynęły. Wstawisz na pół godzinki do lodówki. Na tężejący ser wylejesz zimną galaretkę, również przyrządzoną z małą ilością wody. Wszystko do lodówki aż zastygnie.

Znika jak.... ale co znika? ;D
Zrobiłam podwójna porcję, całe szczęście, Wam też tak radzę. Nie przegapcie następnego odcinka wspomnień od Agatków - będzie pyszna sałatka!

Smacznego!

poniedziałek, 14 lutego 2011

tiramisu lutowe





Witajcie, Dzieci.
Okropne sny dziś miałam, ciągnęły się za mną również w drodze do kuchni, jak przydeptanemu robakowi flaki. Grecja znów zatonęła na skutek globalnego ocieplenia plus kilka rodzinnych katastrof, dziwne staruszki, wywracające się w nieznanych miastach, zmiana imion.... sio!

Jak piękna rzeczą w blogu jest kompletny brak przymusu pisania składnego i mądrego, jak uroczo wsiąkam w brak celu i struktury, jak homogenizowane staje się opowiadanie! Przytulna forma, adoptująca sieroty kulejącego stylu, niewyklutych pomysłów, okrywająca maminym gestem grafomanię, jak śpiącego szczeniaczka.

Jem sobie dziś na śniadanko tiramisu z kawą. Troszeczkę obeschło. Nic nie szkodzi.
Śnił mi się też egzamin na dziwnych studiach; przytłaczające wrażenie, że nic nie umiem zawsze przypomina mi w realu, że ostatni będą pierwszymi, a wiatr wieje, kędy chce, w związku z tym złośliwość i irytacja w czasie egzaminowania ulatuje jak z balonika. Rzeczywistość trzyma mnie na dystans snem! Powiedzcie mi tylko, jak trzy tygodnie po zakończeniu sesji można sobie przypomnieć, że nie przystąpiło się, pisząc mejla zatytułowanego "nie wiem, jak to się stało"? Jak do tego ma się doświadczenie z lat niesłusznie odległych, kiedy za dwie nieobecności powtarzało się rok, siedząc za karę w pierwszej ławce, i będąc odpytywanym z Platona i Jaspersa?

Świat niezmiennie ewoluuje.

Niedawno chyba potwierdzono, że nie będziemy rozszerzać się w nieskończoność, tylko do pewnego momentu, a później znów nastąpi kurczenie i Wielkie Bum, dając początek nowemu. Wszechświat najpierw posiwieje i zacznie się garbić, zawróci w stronę dawno nie odwiedzanych okolic z dzieciństwa, a na koniec wróci w rejony, gdzie się narodził. Na razie jednak wciąż lecimy na tym samym kulistym wózku.



Enyłej, jest ładny dzień. Łukaszu - zakwas dziś wyjedzie z poczty w Twoją stronę, pamiętaj o wstawieniu go do lodówki, jak już przyjdzie. Ważne, aby ciasto było w miarę gęste, trudne do nakładania i mieszania. Życzę wspaniałych chlebów!