czwartek, 29 stycznia 2015

bocznym torem

Oprócz natłoku rzeczy bardzo ważnych, ciężkich, rozmiękczonych ciągle niszczejącym śniegiem, w żałobie potrójnej i wśród płaskiego milczenia pojawił się on. Ząb mądrości, który podsumował cały zeszły rok. Wbrew lekarzom i prześwietleniom nie przebił czaszki wrastając w oczodół, a dyskretnie poszedł w bok, pod kątem prostym, i jakby poza systemem. Teraz, gdy zapodzieje mi się chlebek ryżowy w odmętach paszczy, między policzkiem a górną szczęką, pogryzę!

Opanowała mnie dziwna nieścisłość, właściwa chyba tym nieszczęśnikom, którzy pochłaniając chlebki ryżowe chodzą z jednym kotem pod pachą i książkami pod drugą.
Żyję tak mocno myślami, że czasem zapominam o mówieniu. Czytam jedną książkę dziennie. Pisania nie zażywam już od dawna, nawet w minimalnych dawkach.

Czy bywało czasem, żeby człowiek wyparował?

Jeśli żałoba staje się chwilami bardziej znośna, to nie z powodu upływu czasu, tylko dzięki oswajaniu pamięci. I dobrze wtedy, kiedy wyrośnie dodatkowe narzędzie do uporania się z trudnością.