sobota, 5 lutego 2011

niedzielna zupa imbirowo-pieczarkowa

Bardzo polecam wyrób własny, zadziwiająco rozgrzewający.
Potrzebujemy do tego:

bulion warzywny z ugotowanemi ziemniakami
pieczarki starte na średnich oczkach tarki
4 cm korzeń imbiru
odrobina chilli
jogurt naturalny lub śmietana


Więc do gorącego bulionu dorzucamy usmażone na masełku pieczarki, doprawione solą i pieprzem. Wąchamy. Jak zapachnie mocno pieczarkowo, dodajemy obrany korzeń, bez tarcia. Korzeń trzeba odłowić, kiedy już się wszystko zagotuje i zabulgocze i zetrzeć na najmniejszych oczkach.
Dodać jogurcik.
Proporcje dowolne, można balansować, można promować jedno albo drugie. Moim zdaniem pieczarki muszą być nuta przewodnią.

Mój mąż dodaje do zupy drobno pokrojone, podsmażone razem z pieczarkami w maśle kawałki ananasa.
Bardzo rozgrzewająca, niecodzienna zupa! Można podać z grzankami czosnkowymi.
Zdjęcia nie ma, bo się nie da, zupa za szybko znika.

Smacznego!

piątek, 4 lutego 2011

miałko

Wieje śniegiem lub wszystkim tym, co da się porwać. Dzień jest cały taki... dmuchający? Piekielnie nowy futerał Ibaneza wisi na poręczy jak smętny flak; po trzykrotnym wyszorowaniu szczotką i proszkiem wciąż czuć go zawartością kociego pęcherza. Właściciel śpi zaciskając pięści a kot w ciszy go obserwuje, zbliżając się do poduszki. I tak w końcu obaj odwiedzą Morfeusza. Trzech panów w łóżku, nie licząc psa.
Miałam Wam wrzucić zdjęcie, ale skasowało mi się razem z "Koszem". Czy ktoś wie, jak odzyskać kosz? To szczyt roztargnienia. Jak zgubić rower w trakcie jazdy. Będzie zatem próbka pięknego szkliwa od Batmana, które mi się ostało w aparacie:



miało przypominać skórkę miniaturowej dyni; tak przynajmniej założyłam.
Jak mi haratną miejsce pracy to zostanę gliniarką. Serio.


http://wiadomosci.onet.pl/kraj/przeglosowano-rewolucyjne-zmiany-w-szkolnictwie-wy,1,4165358,wiadomosc.html

czwartek, 3 lutego 2011

żeglując po morzu okazji osiadłam na mieliźnie

Nic dodać, nic ująć. Ujęta troską czytelników bloga, ruszyłam na podbój przecen.
Jestem zdruzgotana.
Mając do wyboru pumy po obniżce w kolorze czarnym i fasonie swobodnym po 129 PLN, jak również reboki czarne o fasonie ubliżającym figurze kobiety (nie suchara - kobiety!)po 159 PLN, jak również mając na uwadze szarą szmatę spodniopodobną o tęczowym pasku po 89 PLN udałam się do działu ogólnego, gdzie poza metką mejd in bangladesz nie doszywają już innych firmowych napisów i zakupiłam satysfakcjonujące, luźne, czarne, wygodne, cudownie szczere spodnie dresowe bez zwężeń i ściągaczy, pułapek i anegdot z zaszywkami, w cenie 19 PLN.
Ha!
Odkryłam też, ze zakupy mnie już nie cieszą. Jestem przerażona jak wtedy, kiedy przestała smakować mi kawa i czekolada. Rozpadam się, jak nic! Tracę wszystko, co mnie trzyma przy małych pożądliwościach! Ot, powikłania pogrypowe.

powrót


trzy kocie twarze


Rothko okienny


Dzień dobry.
Absolutnie i autentycznie nie potrafię się odnaleźć w zdrowotności, więc tkwię w dziwnym rozkroku pomiędzy kaszlem konwulsyjnym, przypominającym i nawykowym, kompulsywnie parząc herbatkę w termosie. Zaraziłam już wszystkich, uchowały się tylko łasice na strychu.
Wczoraj coś grzmotnęło potężnie o dach, zerwaliśmy się z mieszanymi uczuciem tryumfu (ja - będzie okaz meteorytu!!!) i mąk piekielnych (Rychu - trzeba teraz naprawić dach), lecz okazało się, że to kot rzuca dużymi wazonami w stronę szafy z jedzeniem, bo jego klucz nie pasuje już do dorobionych zamków.
Ponawiam przy tej okazji zapytanie grzecznościowe, czy ktoś nie zechciałby kota.
Dziś wreszcie zabieram się do odrabiania lekcji swoich i cudzych, za dom, syna, obiad i plan zajęć oraz początki robienia listy, co jest mi niezbędnie potrzebne do sanatorium. Tak tak, żarty się skończyły. Czas ruszyć na wielką wyprz po dresik!