
Mniej ostatnio piszę, mniej bywam w wirtualnej przestrzeni, porzuciłam fora i portale.
Jestem bogatsza o nowe doświadczenie pokory na kilku polach.
Po pierwsze dużo podróżuję. Zaniedbałam się haniebnie, zwłaszcza zdrowotnie. Przemądrzalstwo zjadło resztki zdrowego rozsądku. Sądziłam, że umysł panuje nad ciałem niepodzielnie - nic bardziej mylnego. Dostałam po nosie w najczulszy punkt - samokontroli. Teraz grzecznie i w skupieniu majtam delikatnie nogami i rękami, wyginam się nieznacznie jak sparaliżowana mrozem dżdżownica, reagując na miarowy głos rehabilitanta. Piłka z wymionami stała się moją powiernicą i przyjaciółką.
Rano pierwszą czynnością po modlitwie mają być ćwiczenia. Dalej wchodzi czujna ergonomia ruchu, nauka siadania i chodzenia, wstawania, mycia zębów bez nachylania. Dieta. Budzik nastawiony na cogodzinne przerwy w pracy. Dziękuję Bogu, że mam tą pracę! Wykłady prowadzone w ruchu, na stojąco. Samokontrola ruchu, częsty odpoczynek, ćwiczenia co godzinę. I mam kupić gaziki do zabiegów, wszelkich możliwych. Codziennie fizjoterapia. No trudno, tym razem z panią ;)