czwartek, 30 grudnia 2010

środa, 29 grudnia 2010

szalenie dobre naleśniki, czyli booooosze, co ty masz na biurku??


Zgubiłam i zjadłam zdjęcie naleśników, Ciocia Terenia zrobiła wyborny farsz, tolerując mój warzywnizm, do tego emmentaler na ciepło i bazylia okienna, mmmm!
W tytule okrzyk mojego męża, z którym rychły rozwód przepowiada mi z gwiazd i tarota moja Mama, z powodów zabałaganionych, lecz bajecznie potrzebnych zaraznatychmiast każdej kobiecie przy pracy.
Uwaga, zdjęcie nie było pozowane. To chyba pierwsza prawdziwa prawda o mnie na tym blogu. Wszystko inne było sfabrykowane.

Dostałam w jednej pracy kalendarzyk, ma mnóstwo dziwnych świąt, np "dzień dziwaka" (7.01.piątek) i "dzień sprzątania biurka" (8.01.sobota).

A Bydluck stwierdził: kto prowadzi bloga, temu śmierdzi noga.

odkułam się!




Ewiater pyta, kiedy się u mnie burza skończy.
Jest szansa, że niedługo, bo widać światło w tunelu lodowym. Wyślę po gałązkę oliwną kota, bo synogarlica mogłaby nie przeżyć.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

czasem warto poświęcić nos, aby ocalić duszę



Pomyślcie o tym.
Jeszcze nie wiem, jak to przekuć na życiową mądrość; może macie jakiś wykwintny zimowy pomysł.

czy istnieje jeszcze jakaś forma życia we Wszechświecie, po świętach



Dowody są słabe. Oczy błądzą pod powiekami, kot rozgrzebuje kołdrę, jakbym była górą kompostu. Światło stłumione, rozproszone, bo okna pod czapą śniegu. Po co montować rolety? Czuję się jak foka pod wodą, bez widocznego przerębla.

Odzyskałam pierwszy ze spokojów, spokój pozorny. Ten duchowy pozostał w głuszy i nawet nie pamiętam, jak kiedyś wyglądał.
Ze wszystkich stron zaatakowały mnie egzotyczne zapachy - świec z cynamonem, olejku oregano, kadzideł. Wciąż nie wiem, gdzie jestem. Komórka piszczy, żądna prądu.

czwartek, 23 grudnia 2010

wtorek, 21 grudnia 2010

teologia burzy





Smażąc ryż z imbirem i zalewając w kuchni piwem Tygodnik Powszechny odkryłam, że moje chaotyczne zmagania z niemocą, rozdrażnieniem i nieakuratnością słodkich kartek bożonarodzeniowych ma jednak wymiar metanoi.

Co roku o tej porze jestem bardziej pewna, że nie powinnam świąt obchodzić, albo, że święta nie powinny obchodzić mnie.
Na sam koniec jednak one robią jak mój mąż po kłótni- przychodzą [jak góra do Mahometa] i trącają mnie na wysokości mostka jakimś cynamonowym, niematerialnym "eeej".

I znalazłam ładny fragment Wacława Oszajcy w Tygodniku Powszechnym*:

(...) "Jak widać, to pierwsze Boże Narodzenie nie było znowu takie pastelowe, jak by się nam mogło wydawać.(...)
Miłość, ślub, małżeństwo, ciąża, groźba rozwodu, na głowie dom i wszystko, co się z prowadzeniem gospodarstwa wiąże - jakże to odległe od słodkiej
Madonny z Dzieciątkiem (...)
Ta zwyczajność jest najbardziej przekonującym dowodem na spełnienie proroctw Starego Testamentu, zapowiadających, że Bóg zamieszka z ludźmi po to, by zarówno ziemię, jak i niebo doprowadzić do pełni doskonałości.
Nie dziwmy się zatem, jeśli podczas tych świąt coś w nas zaskomli, coś nocą przerwie sen, muśnie chłodnym oddechem niby skrzydłem. Boże Narodzenie również takie nastroje w sobie zawiera" (...)

Polecam jak zwykle lekturę całego tygodnika, tego i innych numerów, a ja oddalam się w strefę pełni. Obiecanej, tej i przyszłej. Choć na razie w moim sercu burza piaskowa i halny.

*na stronie 8, Nr 51 (3206)

Do zobaczenia w styczniu!

pełnia





pełnia nad pracownią

poniedziałek, 20 grudnia 2010

narciarska niedziela





Generalnie - dużo siedzieliśmy... siedzenie sprzyja podziwianiu przyrody!




Czasem jednak wypadało wstać, nietypowo, proszę wycieczki.TAM wstał już księżyc w pełni, pomarańczową pomarańczą świeci.



I uwędzić posiłek trzeba, herbatą z termosu zakąsić, paluszkami z serem i żurawiną poprawić i znów na stok.

ptasie nuty, dodekafonicznie



Zamykam oczy, by nie widzieć grudnia, a jednocześnie szeroko otwieram oczy wspomnień.
Pachnie kawa z fig. Powoli mieszam w garach, gotując barszcz z fasolą. Boję się podejść do komputera, tak dużo mam do nadrobienia. Sesja oznacza wysiłek potrójny; dwóch pracach i na studiach.

piątek, 17 grudnia 2010

mroźnie

A dziś przyroda w mojej głowie wygląda tak.
Słucham fińskiej muzyki, poprzetykanej gdzieniegdzie pieśniami Samów; oglądam labradoryty i nie mogę się skupić na piątku.
We mnie jest Północ.
Jeszcze kiedyś zobaczę prawdziwą zorzę, choćby miała to być ostatnia podróż w życiu.



autor: Lennart Helje

znalezione u: http://art-finds.blogspot.com/2010/12/lennart-helje.html

labradoryty i nie tylko: http://www.capar.com.pl/

niedziela, 12 grudnia 2010

wina, igrzysk i kaloryferów


Ah - być sierściuchem tak by się chciało!
Mieć te pół roku słodkiego kimania
A tu niestety - szkoła zabrania....

D'oro by Madmargot






MADMARGOT, D'oro, tusz i kolorowe ołówki na papierze, 43x28 cm

Przede wszystkim - jestem wzruszona i nie zasłużyłam!
Dziękuję pięknie piekielnie utalentowanej Madmargot za piękną i wielką paczkę, pod którą zapadł się w śniegu listonosz, a znalazłam go dopiero po interwencji kota! Oprócz pięknego portretu [bardzo chciałabym tak wyglądać!:D] dziękuję za kamienie i bursztyny - obiecuję, że zrobię z nich dobry użytek i będę nosić godnie, jak ordery!

czwartek, 9 grudnia 2010

[nie]spodziewanie moim atrybutem została cukinia



"D'oro", akryl na płótnie

Wczoraj zostałam obdarowana energetycznym prezentem, który właśnie przedstawiam, wraz z adresem mikołaja:

http://kimonek.blogspot.com

Złapane w kadr przez Paulinę, namalowane przez Arka, tak oto jedna z trzech moich ogródkowych cukiń nie pójdzie w zapomnienie!

Dziękuję!


ps. gdyby ktoś chciał, to Autor przyjmuje zamówienia na portrety, jak już uwinie się z tymi obecnymi 50 czekającymi w kolejce ;D

wtorek, 7 grudnia 2010

na rozgrzewkę II





Danie zimowe. Bezprzepisowe..

Weźmiesz cebulę i czerwona paprykę, zeszklisz ją na oleju, uprzednio szatkując, dodasz tarty świeży imbir - jedną odnóżkę korzenia. Dodasz pokrojoną w grube plastry cukinię, surowe ziemniaki, ananasa w cząstkach, surową kaszę gryczaną - trzy łyżki, rodzynki, mielone w młynku nasiona kolendry i sezamu - po dwie łyżki. Dodaj puszkę fasolki szparagowej bez zalewy. Dopraw odrobiną bulionu warzywnego lub kostką rosołową. Okraś ciepłymi nutami kardamonu albo kurkumy, papryki lub innej ulubionej przyprawy, mieszaj często, dolewaj wody, aby miało konsystencję lecza, około 15-20 minut.
Podawaj posypane sezamem i bazylią lub pietruszką.

30 minut roboty, wielka patelnia jedzenia, które ogrzewa człowieka od środka.

Jest to danie tak ciepłe, że muszę czymś się schłodzić smakowo.

Sok z szarej renety - czasem można spotkać to nieatrakcyjne wizualnie jabłko, pachnące starym sadem, korą i przedGMOwą epoką. Oczywiście nie będzie to genetycznie ta sama reneta, o której z nostalgią wspominał Gombrowicz, bo smak XIX wiecznych warzyw i kwiatów już dawno uleciał w zapomnienie, ale zawsze to jakaś alternatywa.
Cieszmy się jednak, bo to jeszcze nie jest sytuacja ze "Skrzydełko czy nóżka?" ;D

Smacznego!





fot:dr

poniedziałek, 6 grudnia 2010

na rozgrzewkę



Joe Colombo & Deltachrome

Kot oddał mi moją piżamę i nie śpi pod kocem, bażanty już nie parzą sobie herbaty przy karmniku z postną kaszą i odtajał listonosz, przymarznięty tydzień temu do skrzynki na listy.
Po tym, jak mój organizm dał wyraźnie do zrozumienia, co o mnie myśli, czas na zmiany.
Zanim jednak zanurzę Was w zapachu kurkumy i imbiru, razowego chleba na zakwasie, soku z szarej renety, o której pisał Gombrowicz, posłuchajcie!
Materiał nagrany przez Adama Klisia, dzięki Ewie i Wiktorowi Czurom, pomysłodawcom i producentom, organizatorom kolejnej edycji festiwalu Satyrblues 2010 w Tarnobrzegu, przy okazji pobytu Joe Colombo chłopaków z Deltachrome. Cud-miód-orzeszki.

Joe Colombo
CD pt. “Deltachrome” (SUISA 2009)

piątek, 3 grudnia 2010

przepięknie o odśnieżaniu (przepraszam za brzydkie słowa)

"12 sierpnia
Przeprowadziliśmy się do naszego nowego domu.
Boże jak tu pięknie.
Drzewa wokół wyglądają tak majestatycznie. Wprost nie mogę się doczekać, kiedy pokryją się śniegiem.

14 października
Beskidy są najpiękniejszym miejscem na ziemi!
Wszystkie liście zmieniły kolory - tonacje pomarańczowe i czerwone.
Pojechałem na przejażdżkę po okolicy i zobaczyłem kilka jeleni.
Jakie wspaniałe! Jestem pewien, że to najpiękniejsze zwierzęta na ziemi.
Tutaj jest jak w raju. Boże, jak mi się tu podoba.

11 listopada
Wkrótce zaczyna się sezon polowania . Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś może chcieć zabić coś tak wspaniałego, jak jeleń. Mam nadzieję, że wreszcie zacznie padać śnieg.

2 grudnia
Ostatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się i wszystko było przykryte białą kołdrą. Widok jak pocztówki bożonarodzeniowej.
Wyszliśmy na zewnątrz, odgarnęliśmy śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdową.
Zrobiliśmy sobie świetną bitwę śnieżną ( wygrałem – yes, yes, yes! ),
a potem przyjechał pług śnieżny, zasypał to co odśnieżyliśmy i znowu musieliśmy odśnieżyć drogę dojazdową.
Kocham Beskidy.

12 grudnia
Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Pług śnieżny znowu powtórzył dowcip z drogą dojazdową.
Po prostu kocham to miejsce.

19 grudnia
Kolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdną drogę
dojazdową nie dojechałem do pracy. Jestem kompletnie wykończony odśnieżaniem. Pieprzony pług śnieżny.

22 grudnia
Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Całe dłonie mam w pęcherzach od łopaty.
Jestem przekonany, że pług śnieżny czeka tuż za rogiem, dopóki nie odśnieżę drogi dojazdowej.
S(...)syn!

25 grudnia
Wesołych Pier(...)ych Świąt! Jeszcze więcej gównianego śniegu. Jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten s(...)syn od pługu śnieżnego... przysięgam - zabiję. Nie rozumiem, dlaczego nie posypią drogi solą, żeby rozpuściła to gówno.

27 grudnia
Znowu to białe kur(...) spadło w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa, z wyjątkiem odśnieżania drogi dojazdowej za każdym razem, kiedy przejechał pług. Nigdzie nie mogę dojechać. Samochód jest pogrzebany pod górą białego gówna. Meteorolog znowu zapowiadał dwadzieścia pięć centymetrów tej nocy. Możecie sobie wyobrazić, ile to oznacza łopat pełnych śniegu?

28 grudnia
Meteorolog się mylił! Tym razem napadało osiemdziesiąt pięć centymetrów. Teraz to nie odtaje nawet do lata. Pług śnieżny ugrzązł w zaspie a ten ch(..)j przyszedł pożyczyć ode mnie łopatę!
Powiedziałem mu, że sześć już połamałem kiedy odgarniałem to gówno z mojej drogi dojazdowej, a potem ostatnią roz(....)łem o jego zakuty łeb.

4 stycznia
Wreszcie wydostałem się z domu. Pojechałem do sklepu kupić coś do jedzenia i kiedy wracałem, pod samochód wpadł mi p(....)ony jeleń i całkiem go rozj(..)bał. Narobił szkód na trzy tysiące.
Powinni powystrzelać te skur(....)skie jelenie. Że też myśliwi nie rozwalili wszystkich w sezonie!

3 maja
Zawiozłem samochód do warsztatu w mieście.
Nie uwierzycie, jak zardzewiał od tej jeb(...)j soli, którą posypują drogi.

18 maja
Przeprowadziłem się z powrotem do miasta. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś kto ma odrobinę zdrowego rozsądku, może mieszkać na jakimś zadupiu w Beskidach."


---------------------------------------------------------
podpisuję się wszystkimi rękami!!! zwłaszcza pod pługiem, bo po nim odśnieżam drogę dojazdową....

czwartek, 2 grudnia 2010

kot solarny

Jeśli wydaje Ci się, że kot to zwierzę nieprzewidywalne i demoniczne...
Potrafi czytać w myślach i wie, kiedy go obserwujesz...
Odczuwa Twoje nieczyste intencje wywalenia go z łóżka i wytrzepania pościeli...



Jeśli wydaje Ci się, że on zna Cię na wylot...






... to znaczy, że guzik wiesz o demonach ;)))


fot:dr
model-KusKus

kocia budda - Jowisz



Glina jest antybaunsowa. Przypomniał mi się kurs ceramiczny i różnego lotu artyści w zwiewnych lnach i drogich sandałach, które na koniec lądowały w błocie.

Szczera, mozolna robota i mnóstwo fizyki. Respekt dla wilgotnej ziemi, która ma granice naprężeń. Jeśli chcesz się bawić - musisz je poznać, a później działać wyłącznie na jej warunkach. Potworna i piękna lekcja pokory!
Jowisz pokazał, że wciąż brakuje mi uważności w końcowych etapach - nie dopilnowałam wysychania. Na szczęście oboje żyjemy ;) Rusztowaniem dla gliny był słoik po oliwkach.
Wysokość - 12 cm, średnica - 18 cm.

Jowisz, jak przystało na gazowego olbrzyma, jest pusty w środku.
I ma pierścień - z puszystego ogona. Endżoj!

fot/proj:dr

wtorek, 30 listopada 2010

Jowisz



a właściwie jego fragment, bo jest tak rozległy, rozumiecie, szerokość kątowa...





i kilka przymiarek, rysowanych podczas rozmowy telefonicznej

i ciekawostka - na Jowiszu faktycznie coś się teraz dzieje.

"Jeden z pasów w atmosferze Jowisza zmienia kolor. Kilka miesięcy temu stracił barwę z brązowej na białą, a teraz zaczyna odzyskiwać swój pierwotny kolor. Dodatkowo miłośnik astronomii z Filipin zaobserwował w pasie pojawienie się jasnej plamy."
Kto lubi, niech czyta:

http://keckobservatory.org/news/observations_of_jupiter_reveal_rare_signatures_of_weather/



UC Berkeley, University of Toronto, University of San Carlos, Philippines

Jowiszowi się mleczko wylało z miseczki, wielkie halo!

Oczywiście ciąg dalszy nastąpi, bo ten, który chroni nasz układ słoneczny musi wyschnąć, siedząc na słoiku po oliwkach. Chcę zrobić jeszcze leżącego, bardziej koto- a nie szafopodobnego.
Dziękuję Akemi za pomysł, który dal mi wiele radochy.
Na razie jednak priorytetem są książki i nauka.

bardzo długie wędrowanie



Wzdłuż i wszerz i wzdłuż i wszerz mnie samej.
Jakże okropna to wędrówka.




Wire wrapping
i kryształy, butik "natura", czyli wąsy winorośli zaplątane lodem. Promocja! Oferta obowiązuje to najbliższych roztopów.



PS. kadry przypadkowe, zimno było i pstrykałam w biegu

piątek, 26 listopada 2010

bezlik myśli


Dziwna ta jesioniozima. Chyba się rozbestwiliśmy tym ciepłem, słoneczkiem i dyniami. A tu jak siekło przymrozkiem, to pomimo minus jednego czoła nam zmarsowiały.

To była NAJGORSZA zmiana pogody ever! Oszczędzę Wam dramatycznych opisów, co mi się działo na zmianę. W związku jednak z tym, że postanowiłam wbrew wszystkim okolicznościom przyrody już wyzdrowieć na amen, usiadłam do książek, sprawdziłam kolokwium, kilka razy mnie rzuciło w stronę gliny, aż wreszcie z poczuciem winy zrobiłam.. stempel do ceramiki, powiedzmy oględnie, FIRMOWY. Duży wyszedł, cóż - na stopkę fiżylanki się nie nadaje, ale na czajniki i dziwne rzeźby jak najbardziej.

Tak mnie Akemi podjudziła, że teraz zrobię glinianego futrzaka.
Musi być duży, gruby, i doskonale odzwierciedlać moje samopoczucie i wybujałe ego.

Oprócz tego dziecko szalenie zainteresowało się Kosmosem. Siedzimy sobie w atlasach minerałów, astronomii i geografii oraz na Diskawery Czanel. Wczoraj przy kolacji usłyszałam znad talerza zupy - "A wiesz, że Wszechświat jest jak domek z kart, w każdej chwili może się rozsypać?"
Chlebek z dżemem z kiwi ugrzązł mi w gardle, bo my tu spokojnie, hedonistycznie spożywamy, a Ziemia pędzi na złamanie karku przez czarne przestworza międzygwiezdne. Rozumiem, że ktoś stoi w bocianim gnieździe i wypatruje kolizji, ale ...
Dziecko jednak uspokoiło mnie, że i tak mamy potężną ochronę - Jowisza, który swoją masą ściąga na siebie wszystkie kosmiczne śmiecie, oczyszczając drogę Ziemi.

Dziś zakupiłam dziecku podręcznik astronomii. Trzeba kuć żelazo, póki jest jeszcze chleb z dżemem kiwi. Postanowiło pilnie uczyć się matmy i fizyki i być kiedyś astrofizykiem. Bardzo się cieszę, oby szybko, bo już z pewną nieufnością spoglądam w niebo...





projekt/DR

poniedziałek, 22 listopada 2010

zima pora jest wesoła - każdy żale swoje chowa



I wyciąga z szuflad gitary, muszle, glinę, złotka i nożyczki!

Mój mąż wczoraj nagrał swoją pierwszą od wielu lat, kilkuścieżkową kompozycję gitarową. On siedział ze słuchawkami rejestrując dźwięki, a ja zanurzyłam się w glinie od Bartka (http://bartceramika.blogspot.com/), lepiąc w wielkim skupieniu. Dziecko weszło do pracowni, coś chciało powiedzieć, ale tylko westchnęło i poszło porozmawiać z babcią na gadugadu, zabierając ze sobą garść gliny.

Proszę Państwa - krowa, pojemnik na oregano do pizzy. Jeszcze surowa. Schnie. Jestem z niej dumna, choć wcale nie chciała być krową, miała być czajnikiem z dyni. Tak to bywa z próbami - trzeba rozgrzać ręce.
Czajnik na zielony czaj wyszedł na świat jako drugi i wygląda tak, również jest surowy i schnie:





Glina jest wspaniała - można zrobić z nią niemal wszystko! Moje nieporadne i chropowate formy są pretekstem do dalszych poszukiwań. Dziękuję Bartkowi za impuls ;)