środa, 20 marca 2013

rytmy roku

Rzeczywistość zdecydowanie JEST rytualna i rytmiczna. Nawet ta podmiejska, polna, niezaorana jeszcze dobrotliwą zapobiegliwością wiosny.
Po wysokości słońca ja i moja mama zawsze wiemy, co jest grane. Ja jeszcze czasem udaję, że nie zakumałam, ale już nikt w to nie wierzy, tylko po prostu otrzymuję naręcze prania białego i koloru.
O tej dziwnej porze, pomimo spadającego z wielkim hukiem dachowego śniegu, budzą się muchi, kręcą się glizdy w swoich norkach, kobiety z rodziny S. nerwowo rozglądają się za stołeczkami i ścierkami, a z rodziny R. za mopem i krochmalem.
Światło zimowe, przedbożonarodzeniowe jest bardziej łagodne; przytula do siebie zmęczone gospodynie i szepcze - nie męcz się tak, w tamtym kącie tego kurzu nie będzie widać! Światło okołowielkanocne jest precyzyjnie mordercze. Prześwietla kamienie na wylot, trenuje i drenuje ćwiczeniem duchowym nad zmatowiałymi szybami grzeszków zimowych.

Oto wyprane zostały wszystkie pionowe i poziomoleżące szmaty w całym domu.

Idzie wiosna.




Uśmiecha się kot przez sen....

poniedziałek, 18 marca 2013

absolutne muszę-tak-umieć

Zaczęło się niewinnie, od konieczności sportowości. Zima, jesień, joga, rower. Rehabilitant wygrażał, że jak się nie wezmę za ćwiczenia, to mi własnoręcznie panewki z... bioder powyrywa. Ale jak tu z tęsknotą walczyć, wszak Pani Joga, osobista trenerka wyjechała kształcić ducha i ciało za granicę, a tylko Jej (ukłony, jeśli to czyta) urok trzymał mnie przy systematycznych wymachach. Powstała wyrwa! Do obcych smutno chodzić, obce nie grają na misach tybetańskich! Eh.
Postanowiłam ukoić ból ogniem i mieczem, a raczej szablą i mieczem. Znalazłam wspaniałą szkołę sztuk walk Wushu i choć raz w tygodniu to panicznie za mało, to cieszę swe oczy i ciało zupełnie nowymi wygibasami.
Po dwóch miesiącach wytężonych walk z własnym mózgiem i mięśniami umiem kilka ruchów, nie mówiąc o tzw. pełnej formie, składającej się z 24 części, przypominającej taniec. Trening składa się z trzech części. Polecam wszystkim!
W sobotę odbyło się kilka pokazów w Rzeszowie.
Nie wiem, ile lat świetlnych mi to zajmie, ale też tak chcę umieć i się nauczę.



zdjęcie polecam ze względu na zamyśloną i zachwyconą dziewczynkę, moje alter ego ;)








Pokaz form różnorakich  - o ile jestem w stanie niewiele teraz zrozumieć, to zauważyłam styl rodziny Yang i Chen. Jeśli ktoś się jednak na tym zna lepiej, to niewątpliwie doceni polskich złotych i srebrnych medalistów.

A tu:
 Tai Chi Yang z mieczem.




Wersja męska, wyłącznie filmowa.




A tu "zwykłe" 24 formy ;)




W roli głównej wystąpił w części zdjęciowej Klub Nan Bei Tygrys z Rzeszowa.

ostatnia taka zima tej wiosny





Ale gdzieś tam, na wschodzie, musi być .... jakaś cywilizacja?

i jeszcze jako bonus - usłojenie śniegu...