
fot:MR, jarmark ikon, Sanok
Sanok Town, my handworkWitam Szanownych Czytelników w cudne załamanie pogody, sakramentalne ochłodzenie, piękne 15 stopni, przesycone lekkim zefirkiem znad pól, okraszone kwaśną miną zmokniętego kota, który nerwowo wylizuje sobie mokre stopy!
Tak, przypuszczenia rodziny potwierdziły się, jestem wiedźmą, uwielbiam burze, mżawice, pogody kawogenne i uspokajające.
Wczoraj! Wczoraj dusiliśmy się wśród kramów sanockich w piekielnym skwarze, wśród kordonów galowo umundurowanej policji, oczekującej na rozdanie dyplomów za dokonania służbowe. Próbę wystąpienia przed szereg nogą lewą rozpoczęli już o 8; gdy zwijałam się do domu była 13 i wciąż gnili w pobliskich rozsypanych po ryneczku kafejach, przykładając do czoła zimne napoje.
Najbardziej podobało mi się zwiedzanie sanockiego muzeum z ikonami. Panowie pilnujący ekspozycji z przejęciem dyskutowali o sposobach doprawiania nalewek a później o tajnikach hodowli pszczół; pani tupiąc cieniutkimi jak ołówki obcasikami skrzętnie zamiatała zdechłe muchy, robiąc przy tym sympatyczny kurz - widać ikony jednak to lubią, co im tam będą kadzić czujnikami wilgotności, termometrami i innymi nowomodnymi bzdurami. Pani strażniczka ekspozycji zręcznie uformowała kopczyki z truchełek i zostawiła je pod ścianą.
Ale i tak najciekawsze pani pilnujące były na piętrze Beksińskiego. Takiego pilnego studiowania krzyżówek sudoku o 9 rano nie widziałam nawet w sanatorium. Co potrafi zrobić tygodniowy upał z ludzi w przedziale wieku 25-30 ...
wspólne stoisko z rękodziełem - Dorota Z. maluje na żywo, Dorota R. traci czas ;D