czwartek, 19 kwietnia 2012

zagadki wszechświata

... poznajemy po tym, że ich rozwiązanie, jak i proces dedukcji charakteryzuje uniwersalizm. To znaczy się przydają. Ich rozwiązywanie i wnioski. Każdemu.

Proszę o odpowiedzi na pytania:

1.Dlaczego kot sika do nocnika (pomijamy odpowiedź w stylu"bo nie ma kuwety" albo "jest smutny" albo "bo nocnik go sprowokował") - w najciemniejszym kącie łazienki stoi bowiem nocnik dla gościnnych dzieci w młodym wieku. Nocnik oficjalnie dziś wyrzucam!

2. Co pod łóżkiem robił 2 metrowy kij bambusowy?

3. Dlaczego taboret kuleje zawsze na inną nogę, jednocześnie rosnąc?

------------------------------------------------

Odpowiedzi:

Ad 1. Bo w nocniku siedzial drugi kot, a kot nr 1 nienawidzi kota nr 2. Ma to pewną dynamikę związku, prawda?

Ad 2. Jeszcze nie wiem.

Ad 3. Bo ktoś, czy może każdy, dokleja nowe za każdym razem, kiedy zgubi się jedna stara podklejka filcowa. A gubią się nierównomiernie.


A teraz nagrody ;D
Portier jak zwykle wygral kota bliźniaka swojego kota a Jyoti otrzyma oficjalne pozdrowienia ;DDDD

wtorek, 17 kwietnia 2012

święty chaos

Dobry wieczór.
Bardzo dziwny wieczór! Przedziwny!

W dzień wolny od pracy musiałam pojechać do pracy. Łaski bez, ponieważ tak widniało w planie zajęć dla studentów zaocznych a moje gały to widziały i umowę podpisały. Dzień święty zamieniłam zatem w dzień gehenny i tyrania z latarnią oświaty przywiązaną do wetkniętych grabi edukacji.

Po pracy posnułam się na wyśmienite - naprawdę!- pudełko chińskiego, smażonego makaronu z sosem sojowym, na którego punkcie mam absolutną korbę. Duch w narodzie nie ginie, zatem syn poszedł na skrzydełka w panierce a następnie wyszkolił się w godzinnym kursie na Padawana. Następnie napluł kurczakiem do balona z helem, który usiłował dmuchać w drugą stronę.

Po spożyciu świętego ptysia z kremem waniliowym udałam się do księgarni i nabyłam pozycję naukową; ściskając ją z błogą miłością w oczach weszłam jeszcze do ciuchów, aby pomyśleć nad nową koszulą. Koszula okazała się wyśmienita nie mniej niż pozycja naukowa, ptyś i hel z kurczakiem oraz pikantny makaron. Nasycona łupami, nieludzko zmęczona, z wysuszonymi soczewkami w oczach zadzwoniłam jeszcze do członka rodziny z pytaniem, jak się czuje w czwartym dniu po poważnej operacji. Członek rodziny rozszczebiotał się, że właśnie przyszedł nowy sort pielęgniarek i całkiem nowa, młoda zakonnica i on musi kończyć już rozmowę, bo pani dietetyczka roznosi już kolacyjki.

Podczas gdy młody i starszy Padawan wdali się w dyskusję nad niemożnością wysłania babci ememesa, ja zagłębiłam się w sztuczną biżuterię. Tutaj niespodzianka - sklepy z odzieżą sieciową, takie, w których można nabyć w tym samych tygodniu w każdym punkcie filii na całym świecie te same rajtuzy, torebki czy kurtki oferuje chińską biżuterię w cenach zbliżonych do realiów polskiej żeńskiej siły nabywczej. Za dwanaście zeta mamy więc srebrne, złote i mosiężne cacuszka z cyrkoniami, koralami czy jakby laką. Tak wszystko tak jakby, bo każda z tych rzeczy choć ładna jak motyl, tak samo krótki ma żywot.
Zadumałam się, ponieważ zabrakło mi wyobraźni nad wyraźnie mroczną sową z czegoś beżowego. Prawdziwym znaleziskiem okazał się jednak sztuczny prawdziwy krzemień w złotej oprawie! Były też sztuczne kamienie lawy, pobłyskujące plastikiem.
Z pewnością zwykły kawałek żwiru oprawiony w miedzianą obrączkę miałby doskonały walor artystyczny, a i nie musiałby udawać czegoś innego, przy takiej samej cenie. Jeśli chcemy uzyskać wrażenie surowości, steampunku czy innego złomiarskiego wintażu, to po co odlewać metal z plastiku? Czy popkultura biżuteryjna zaczęła już zjadać swoje odchody?
Bardzo ciekawe to wszystko. Oglądam, zanurzam się i płynę wartkim nurtem rzeki ludzkiej na sam parter. Biżuteria zdecydowanie bardziej cieszy, kiedy przez przynajmniej kilka lat nie obłazi z koloru.

Dziś jest wtorek i nadal ściskam pod poduszką pozycję naukową, nie mogąc się nią nacieszyć. Miałam iść na jogę. Miałam to zaczyna być powszechne określenie teraźniejszości, przyszłości i przeszłości. Znacznie częściej ostatnio miewam zrobić niż robię. Zazwyczaj czekam na coś w pełnym rynsztunku bojowym a rzecz dziejąca się zmienia się nie do poznania.
Plan był bardzo niecny - po wysypaniu się dwóch poprzednich chętnych, trzeci potencjalny namówiony podwoziciel miał zadzwonić na sygnał, kiedy będzie na parkingu pod kościołem. Zajął go jednak klient, wobec czego postanowiłam przeczekać w ciepłym kościele. Joga bezpowrotnie przeparadowała mi przed nosem, natomiast różaniec mam zaliczony cały, łącznie z tajemnicami świetlistymi.
Nie czuję straty, jedynie mata do jogi wystająca z torebki budziła powszechne zainteresowanie podczas klękania.



fot:dr
(różaniec z kamieni księżycowych i labradorytów)