
Po raz pierwszy spotykam się z sytuacją klikania na przycisk "nowy post" i zamierania w zadumie prostej i śmierdzącej. Powracam do edycji, znów nowy post, znów eskejp.
Takiej równowagi nie było od dawna. Wektory dobra i zła, chcenia i niechcenia, lęku i ufności, zachwytu i obrzydzenia. Zwyciężyłam sama ze sobą w zmaganiu o siebie. Nie czekam już na wyniki, czy zostanę na uczelni. Zakończyłam rok wytężonej pracy, pracy w wielu wymiarach, bo oto zderzyły się fronty zawodu, pasji, radości i niesprawiedliwości. Przybyłam, zrobiłam, jestem zadowolona.
Pracuję ze wspaniałymi ludźmi, którzy są kolorowi jak kolekcja koralików w szufladzie dziewczynki; nieobliczalni jak nurt górskiego potoku, żarliwi jak western.
Dziękuję studentom za dzisiejszy spontaniczny uścisk (ten kto wie, ten wie), za dzikość i wszystkie ciepłe myśli!
Mam kilogram truskawek i nie zawaham się ich spożyć. Z jogurtem. Przy maksymalnie otwartym oknie z widokiem na szalejącą burzę.
Dokładnie tak, jak lubię.
Autoportret z pomarańczową filiżanką, bułką i zmęczeniemHotel pracowniczy