czwartek, 12 maja 2011

Teraz rozumiem rozbawienie mojego dawnego wykładowcy - Jasia. Do Jasia leciał kto żyw po podpisy z monografów, bo Jaś jako jedyny nie robił problemu z wpisami. Manewr był prosty - w ciągu roku człowiek miał co innego do roboty, niż sympatyczne wykłady, prowadzone przez inteligentnego człowieka. Phi! Za to gdy trwoga, to do Jasia wystawały kolejki jak po papier toaletowy w czasie komuny. Zawijane! Jaś cierpliwie podpisywał wszystkie skwapliwie podsuwane indeksy, mrucząc z zadowoleniem "Nowe twarze! Nowe... makijaże!"
Poznaję teraz te niuanse od kuchni, od zaplecza niejako, będąc skromnym komiwojażerem edukacji na poziomie ponadlicealnym. Za dwa tygodnie zacznę mruczeć!

Nieludzko cieszy mnie moja praca i możliwość podglądania rozwoju. Uwielbiam ćwiczenia i konwersatoria, pracę indywidualną, szukanie rozwiązań, podsuwanie tropów naukowych, zarzucanie wędki i nęcenie - a nuż chwyci i wybuchnie nieukrywanym samozadowoleniem, że odkrył/a? A płynąc na grzbiecie tej fali zagłębi się w temat już dla własnej satysfakcji?

Z dumą przedstawiam tu i na studenckim blogu: obecny rok trzeci.
Niech nikomu do głowy nie przyjdzie mnie pozywać za bezprawne coś tam, bo siedzieć i tak nie pójdę, mój stan zdrowia to wyklucza ;DDD






Pan Łukasz chętnie pozłoci paniom butelkę z winem. Można się do niego zgłaszać z zamówieniami na ekskluzywne prezenty!







A wyraźnie mówiłam - nie pić dopalaczy! Kawa zabroniona, na dwie godziny przed pozłotnictwem! Nie obeszło się bez jęków, że się ręce trzęsą. A posty nie dotrzymane, w modlitwie nikt nie wytrwał, zmysły nie uspokojone - to jak się mają ręce nie telepać?











W tle wystawka zaliczeń z historii sztuki.







Są piękni.
Są jak młode koty z wiersza Zagajewskiego - ufają przyszłości, choć bardzo się jej boją. Boją się niesłusznie. Błogosławiona niech będzie ich niepewność jutra, bo w niej pozostają niewinni. Błogosławiona karta niezapisana, bez winy niedopatrzenia.
Nie przeczuwają nawet, jak dobrze sobie poradzą, jak są mocni!

wtorek, 10 maja 2011



Obudziłam się po piętnastominutowej drzemce bez czucia materii. Przez jeden moment wszystko wirowało w tańcu protonów, a stając się znów pozornie materią,
ubraną swoje zwykłe peleryny.

Pogoda jest dziś niewysłowienie obrzydliwa, zdradziła mnie! Jest za ciepło na chustę! I tak ją założę. Wyjdę po sok do kontenera spożywczego.
Cierpliwości i odwagi!

Śpiew ptaków tak głośny, że aż nierzeczywisty.

--------------------------------
fot:Tim Walker

niedziela, 8 maja 2011

najgorętsze kociaki tygodnia




Przyłapany z łapą na myszce.

mrówki




Znacznie wzrosła oglądalność bloga, dosyć - powiedziałabym - niezasłużenie. Zaczęłam drążyć jak w budyniu - i jest! Tytuł jednego z postów zawiera w sobie wyrażenie "skróty klawiaturowe". I tu wpadli w pułapkę wszyscy ci nieszczęśnicy, którzy zawierzyli goglom i szukali! Szukali, szukali, jakże dziwnie pomieszali wszelkie statystyki, wywlekli do góry dnem secesję (pewnie szukano do matury?), Magdalenę Abakanowicz, kilka innych spraw.

Dziś niemal zaczęło być ciepło. Półgębkiem trochę, raczej nieznacznie.
Piekę chleb i pasztet z grochu, ciocia przyrządziła wyśmienity ryż z warzywami. Placek został wciągnięty do gąb tak błyskawicznie, że nikt nawet nie pamięta gabarytów blachy, tylko kręci się wokół kuchni, wąchając wspomnienia.

Uczę się i meczę się! Trochę tego za dużo. Trochę nikogo to nie interesuje, trochę muszę przestać na to zważać - wszak robota musi być zrobiona dobrze, nie wobec ludzi jest to umowa, lecz wobec Boga. Tak się umówiliśmy.

Dostałam piękną chustę. Chusta jest utkana z brązu szeleszczącego śniegiem, trochę drewnianego, odrobinę papierowego, o zmiennej grubości, o niezwykłych nieregularnościach! Jest jak sieć rybacka po długim połowie, dokładnie taka, jak lubię! Dziękuję ;*

Tylko mrowienie nie zapowiada niczego dobrego. Mrowienie wróży niedowład możności.

Pasztet zadzwonił, że jest gotów.
Szykujcie rozmaryn!




Moje studentki przy pracy.