sobota, 12 listopada 2011

Jedność w zgiełku (Indii)


Zmiana listonosza natchnęła mnie do rozmyślań. Wesoła szatynka, która krąży rowerem i klnie siarczyście, przebijając dętki na moich zasiekach różanych gdzieś się zapodziała.
Autorka mimowolnych zwierzeń o kocie, reagującym na wdzięczne imię Dupek i żona męża bez szyi, czym wzbudziła ogromne zainteresowanie w ciuchlandzie, wybierając męski sweterek koniecznie bez golfu.
Zupełnie nowy, błyszczący i pachnący listonosz na skuterze uśmiecha się jak Marlon Brando, a ja wciąż tęsknię za opowieściami o sprzątaniu piwnicy i perypetiach ze zwierzętami.


Basi dedykuję ;)
A Wiktorowi i Ewie dziękuję raz jeszcze za płytę!


Live concert "Le Murmure de l'Orient -Whisper of... przez manuel-hermia


Murmure de l'Orient - photos przez manuel-hermia

środa, 9 listopada 2011

w poszukiwaniu puchnącego dinozaura


Dzieci ostatnio kupują obrzydliwe gumy do żucia z malusieńkimi stworami z jakiejś hydrofilowej pianki. Świństwo to potrafi, po zanurzeniu w wodzie, urosnąć nawet 300%.
Sklepik szkolny podobno sprzedaje jeden kontener dziennie tych gum - po czym dzieci gumy wsypują do szklanki, razem z dinozaurem, aby puchł o zapachu gumy balonowej. Stwór powiększa się, trzeba mieć jednak baczenie na proces, aby na przykład nie przytrzasła się kończyna - wtedy puchnie mniej.

Najpierw się śmiałam, a ze mną panie przedszkolanki. Później pojawił się problem, gdzie trzymać puchnące egzemplarze i co zrobić z dojrzałymi? Wszak bez wody zaczynają kapcanieć jak stare jabłko. Dzieciom z klas od 1 do 4 wtedy trzęsie się bródka. Paniom świetliczankom trzęsą się ręce. Matkom trzęsie się wszystko, bo każda powierzchnia pozioma w domu jest zastawiona kubkami po herbacie - z dinozaurem!

No i przechodzimy do sedna. Poszłam umyć pędzel i usłyszałam yyyyyyh!! Biegnę do pokoju spodziewając się odciętej kończyny, zwłok, złodzieja, wizyty Obcych - a to dziecko trzyma w teatralnej pozie spuchniętego różowego diplodoka z wyraźnie osobną głową. I straszliwie wyje!

Proszę Państwa. Po raz pierwszy szyłam różową nitką piankowego, zimnego i mokrego gada. Asystował mi właściciel i hodowca; podawał nić, nożyczki i skalpel. Łzami zraszał mi dłonie.
Dinozaur głowę ma, choć nie wiadomo na jak długo. Podobno, jak mawiają chłopcy z czwartej klasy, TEJ SERII z różowym z długą szyją już nie ma. Są inne.

Zwracam się zatem z dramatycznym pytaniem - gdzie można kupić - poza sklepikiem szkolnym - to świństwo?
Jutro dowiem się jak to się nazywa. Wstawię też zdjęcie ofiary - różową nitką szytej.
Na razie alledro na ten temat milczy.

wtorek, 8 listopada 2011

pełne koło



Wczoraj mój mały świat zatoczył pętlę. Napisałam komuś profesjonalną rekomendację do władz uczelni. Lekkości tego uczucia nie da się opisać.
W głowie i teczce mam też podobny papier, który kiedyś napisała mi pani promotor, podnosząc ze zgliszczy wieloletniego bezrobocia, po przeprowadzce do nowego miasta, z małym dzieckiem. Najpierw podniósł na duchu a później zawodowo. Przyszła teraz kolej na mnie, aby pchnąć dalej to jabłuszko.


Właśnie szukam informacji na temat dzisiejszonocnego bezkolizyjnego minięcia się Ziemi z masywną asteroidą. Ja sobie szukam a Wy możecie policzyć siłę impaktu ;)
bardzo zacny link, polecam!

http://simulator.down2earth.eu/

A tu filmik z NASA, jeszcze ciepły:

chleb z Gaci, lobo w kabaretkach i ... nadal jesień






Chleb z Gaci jest najwspanialszym chlebem świata. Taszczyła go moja Mama w prezencie, obok delicji i pietruszki.

Niedawno prawie zamordowałam mirta, przez nieuwagę. Miał jakiś defekt drenażowy i woda nie szła tam, gdzie powinna. Szła bokiem. Mirt nie potrafił, jak nasz kot, odkręcić sobie kranu, więc trwał. A woda szła bokiem. Mi też poszło bokiem, kiedy Mama się o tym dowiedziała. Dostałam rysunkowy przypominacz ze schematem wlewu, syn wspaniałomyślnie uzupełnił rysunek dodatkami robaczymi.

Dziadziowe imieniny zostały uświetnione specjalnym pudełkiem na czekoladki - ku chwale czarownicom! Czy Dziadziu jest czarownikiem, pytam? Nieee, ale i tak nieźle czaruje ;DDD

Dzisiejszy dzień sponsorują jabłka lobo, w kabaretkach. Przez spożyciem rozebrać i umyć.

Aha!
Candy jest. Nigdy nie mów "Nigdy więcej" ;DDD
http://wstarymsadzie.blogspot.com/2011/11/siostry-do-rozdania-candyzowane.html

poniedziałek, 7 listopada 2011




Drzewo w ruchu - uhuhuhu albo Tańcząca, 2011.



Mój komputer namiętnie gubi pliki! Ukrywa je pod stertami papierów, wrzuca do kubka z kawą albo wysyła bez pytania, nie pozostawiając śladu. Radośnie melduje o moich własnych chwilowych zainteresowaniach wpisanych w gogle, podsyła całe mnóstwo pomocnych stron. Odmawia wejścia na biżuterię. Wiadomości, że czegoś nie zrobił, wysyła po tak zwanych "grzybach", czyli kiedy już trwa awantura. Wiesz, nie dostarczyłem ci wczoraj tego, czy tamtego.

Jaka matka, taki laptok.