środa, 16 marca 2011

Kim jest ta pani i dlaczego powrócę dopiero w poniedziałek


Na te pytanie odpowiem w ... poniedziałek a tymczasem chętni mogą pokusić się o identyfikację damy; zwłaszcza ci, którzy najgłośniej krzyczeli, że mieli już zajęcia z ikonografii i wcale nie trzeba jej powtarzać na zajęciach ;)

Ten kto pierwszy odpowie na pytanie prawidłowo, otrzyma uśmiech kierowniczki i złotego/srebrnego* buskiego [buskiego - nie boskiego] ślimaka, jak tylko muszla zostanie ozdobiona (za dwa, trzy tygodnie).


*nie ma wartości handlowej, jedynie sentymentalną i jest świadectwem tryumfu ducha nad polskimi serialami

Można się naradzać grupowo on- i off-line:

wtorek, 15 marca 2011

plastik fantastik

Ja wiem, że stara już jestem i nie z tego świata; nie przystaję nijak do celów, karier i gustów powszechnych, wczoraj jednak miarka się przebrała.
Uczestniczę mimowolnie w eksperymencie medycznym, przeprowadzanym bez znieczulenia na mózgu przez telewizję polską; chodzi o wystawienie na ekspozycję poprzez i okładanie strumieniami przez polskie seriale .
Dziesiąty dzień eksperymentu.
Cytat wyrwany z kontekstu:

"-Warto było tu do ciebie przylecieć, żeby cię wreszcie przelecieć"

"-Mówiłeś, że coś między wami było!
-Bo było!
-Nawet się ze sobą nie przespaliście! G... było!"

"Chyba trafiłam na nieodpowiedniego faceta (postać mówi do psiapsiółki o swoim mężu, z którym ma trójkę dzieci). To znaczy, on był odpowiedni na wtedy, kiedy byłam jeszcze kimś innym, teraz się zmieniłam i już go nie kocham."


Przerwa na reklamy; mrożona pizza restołrante, wybielacz zębów, łinterfresz przyspieszający zbliżenie, pani od Donny Karan z panem od Donny Karan miętoszą się w taksówce.

Nie znalazłam w ciągu tych 10 dni ani jednego programu, który nie powodowałby bólu. Nie chodzi o publicystykę, wiadomości, reportaż - programy rozrywkowe BOLĄ. Aktorzy zostali aktorami chyba w łapance ulicznej, a ich dykcja, gra i wszystko inne wywołuje mój sprzeciw. Zgadzam się z Wojewódzkim, że Szyc, Adamczyk i Dereszowska oraz kilku innych - SĄ WSZĘDZIE.

Poza tym, wnętrza z seriali są obrzydliwie zerżnięte ze znanych twórców - nawet ustawienie szaf, tapety. Co za urocze i pomysłowe wergiliańskie wycieczki w stronę kultury wysokiej! Jeśli treści i formy nie ma, to chociaż przemyćmy (my, telewizja) im (widzom) gust. W końcu to jest ta misja.

Kolejny serial i koleżanka ze współczuciem tłumaczy mi kim dla siebie są ci sami aktorzy, których widziałam przed chwilą w poprzednim serialu. Podziwiam! Dziewczyny się nie gubią w wątkach!
W przerwie na reklamy pani uspokaja nas, że możemy jeść tłusto i niezdrowo, bo pojawiły się na rynku nowe tabletki na wątrobę. Gdy tylko strzyknie nam odwłok na basenie mamy szybki paracetamol (nikt nie czyta raportów o jego szkodliwości, bo po co, przecież go reklamują, nie może być zły!) Po dwóch dniach grypy należy zrobić chlup w ten głupi dziób szaszetką ciepłego napoju i już jesteśmy gotowi do użycia.
Pokolenie nadczłowieków.

Lubię być częścią nijakości, powoli nagrzewać bolące stawy termoforem, kupować staromodne wafelki, nosić wysłużoną lnianą torbę. Jak mawia Arthi, bogatemu kto zabroni???? ;D
Bogatemu wewnętrznie - mam nadzieję ;DD



ps. google podkreśliło mi "wergiliańskie" jako słowo nieznane.
ps2. google pyta teraz ciągle w osobnym oknie, podjarane użyciem przez mnie słowa "google" w blogu, czy zechciałabym je reklamować ;)

ps3. dziękuję moim współlokatorkom za cierpliwe tłumaczenie who is who oraz pełne współczucia wyciszanie telewizora, kiedy udaję, że pracuję nad książkami ;) ;*

poniedziałek, 14 marca 2011

właściciel mojego snu zgłosi się do recepcji po odbiór

Halo halo, no i mam, co chciałam, labradoryty są przeklęte! Leżały u wezgłowia, a sen przyśnił mi się nie mój; ja jako nie ja spotykałam się zmnóstwem ludzi, którzy w tym śnie byli mi znajomi, choć faktycznie pierwszy raz moje gały ich widziały. A w przerywniku między scenami - labradoryty i szatański hichot. Ktokolwiek śnił więc go, ktokolwiek wie o czym jest - niech go sobie zabiera, byłam w obcej skórze, brrrrr!



Człowiek z betonu.



Penthouse ćwierkacza. On sam daleko po prawej.





Prawo mimikry beretowej. Oby wiewiórka nie pomyliła tej pani z drzewem.

niedziela, 13 marca 2011

dziobak dla Jana




i bonusik



Nijakość moja niechaj się stanie wzniosłością!

Oto dziobak, zwany Żółtodziobem, specjalnie dla Jana, który o niego wypytuje.
Dziobak zasiadł w niskim krzewie, i gwizdał SZEPTEM. Obok przechodziło mnóstwo ludzi, psów, wózków; mnogość form zagrażających i ohydnie głośnych, a on nawoływał SZEPTEM. W chwili wydawania dźwięku rozkładał wachlarzyk ogona.

Oh, Monia, ile Ty mi każesz stać na korytarzu w piżamie i łapać zasięg komórką??

L jak miłość

Otrzymuję sygnały, że piszę głupio i nie na temat. Tak, to prawda, niewiele mam do powiedzenia! Znów forma bloga wychodzi mojej bylejakości na przeciw. Uwielbiam swoją odwagę bycia trywialną, hahha, uwielbiam bezczelnie zajmować Wasz cenny czas!

Do rzeczy. Szłyśmy z Kamilkom dziś przez park, dyskretnie rzucając w wiewiórki diabelskimi spojrzeniami (vide devil's look), ja skrycie myślałam o białym rafaello w wiórach, koleżanka nie wiem, o czym myślała.
I podeszłyśmy do kramiku z kamyczkami, a tam taaaaaakie kosmiczne, wysmakowane naszyjniki, rzadkie kamienie, nie kłaniające się w pas błyszczącym dziuniom! Maty, faktury, fasety, łączniki! I.... LABRADORYTY, kilka łańcuchów, dokładnie takie, jak trzeba!
Ahhhhhhhh. Dodam jeszcze, że pani sprzedawała je w cenach hurtowych. Gadałyśmy o gemmach godzinę, o technikach barwienia agatów, o turkusach, ahhhhhhh!
Mój nerw kulszowy się zapatrzył i zasłuchał, zapomniał o jęczeniu.

Tyle na dziś, bo rano idę na siarkową kąpiel. W NASZYJNIKU ;)