piątek, 26 listopada 2010

bezlik myśli


Dziwna ta jesioniozima. Chyba się rozbestwiliśmy tym ciepłem, słoneczkiem i dyniami. A tu jak siekło przymrozkiem, to pomimo minus jednego czoła nam zmarsowiały.

To była NAJGORSZA zmiana pogody ever! Oszczędzę Wam dramatycznych opisów, co mi się działo na zmianę. W związku jednak z tym, że postanowiłam wbrew wszystkim okolicznościom przyrody już wyzdrowieć na amen, usiadłam do książek, sprawdziłam kolokwium, kilka razy mnie rzuciło w stronę gliny, aż wreszcie z poczuciem winy zrobiłam.. stempel do ceramiki, powiedzmy oględnie, FIRMOWY. Duży wyszedł, cóż - na stopkę fiżylanki się nie nadaje, ale na czajniki i dziwne rzeźby jak najbardziej.

Tak mnie Akemi podjudziła, że teraz zrobię glinianego futrzaka.
Musi być duży, gruby, i doskonale odzwierciedlać moje samopoczucie i wybujałe ego.

Oprócz tego dziecko szalenie zainteresowało się Kosmosem. Siedzimy sobie w atlasach minerałów, astronomii i geografii oraz na Diskawery Czanel. Wczoraj przy kolacji usłyszałam znad talerza zupy - "A wiesz, że Wszechświat jest jak domek z kart, w każdej chwili może się rozsypać?"
Chlebek z dżemem z kiwi ugrzązł mi w gardle, bo my tu spokojnie, hedonistycznie spożywamy, a Ziemia pędzi na złamanie karku przez czarne przestworza międzygwiezdne. Rozumiem, że ktoś stoi w bocianim gnieździe i wypatruje kolizji, ale ...
Dziecko jednak uspokoiło mnie, że i tak mamy potężną ochronę - Jowisza, który swoją masą ściąga na siebie wszystkie kosmiczne śmiecie, oczyszczając drogę Ziemi.

Dziś zakupiłam dziecku podręcznik astronomii. Trzeba kuć żelazo, póki jest jeszcze chleb z dżemem kiwi. Postanowiło pilnie uczyć się matmy i fizyki i być kiedyś astrofizykiem. Bardzo się cieszę, oby szybko, bo już z pewną nieufnością spoglądam w niebo...





projekt/DR

poniedziałek, 22 listopada 2010

zima pora jest wesoła - każdy żale swoje chowa



I wyciąga z szuflad gitary, muszle, glinę, złotka i nożyczki!

Mój mąż wczoraj nagrał swoją pierwszą od wielu lat, kilkuścieżkową kompozycję gitarową. On siedział ze słuchawkami rejestrując dźwięki, a ja zanurzyłam się w glinie od Bartka (http://bartceramika.blogspot.com/), lepiąc w wielkim skupieniu. Dziecko weszło do pracowni, coś chciało powiedzieć, ale tylko westchnęło i poszło porozmawiać z babcią na gadugadu, zabierając ze sobą garść gliny.

Proszę Państwa - krowa, pojemnik na oregano do pizzy. Jeszcze surowa. Schnie. Jestem z niej dumna, choć wcale nie chciała być krową, miała być czajnikiem z dyni. Tak to bywa z próbami - trzeba rozgrzać ręce.
Czajnik na zielony czaj wyszedł na świat jako drugi i wygląda tak, również jest surowy i schnie:





Glina jest wspaniała - można zrobić z nią niemal wszystko! Moje nieporadne i chropowate formy są pretekstem do dalszych poszukiwań. Dziękuję Bartkowi za impuls ;)

niedziela, 21 listopada 2010

myszowaty punkt widzenia







Tak, tarzałam się znów, uwielbiam tą niską perspektywę! Piękna niedziela. Spacer, bieganie, ceramika. Jutro znów pogoń, żeby zdążyć ze wszystkim na wtorek...
Kocham te zimne spacery, wrony, orzechy i puste kłosy, w których niskie słońce załamuje się dokładnie tak, jak u Wyczółkowskiego na obrazach...

samotny burak w pola bezkresie



To tak po bergmanowsku przejmująco smutne stworzenie. Jakiś taki palczasty był, jak mandragora?