niedziela, 6 października 2013

sezon na kocie dynie

Niespodziewanie jednej nocy przyszła jesień i opadła cała ściana winogron. Jeszcze wieczorem było zielono, rano z szelestem opadło żółto-czerwone. Koty nosami trącały szybę. Dyniom przemroziło pępowiny i wielkie pomarańczowe piłki plażowe leżą teraz bez łodyg.
Zapętlony czas barwi się na kawowo.
Kończę pisać ostatnie strony artykułu o żywiole ziemi i ciężko spinam pośladki, żeby był na temat, bo ponosi mnie w każdą inną stronę, tylko nie historii sztuki. Panie kustoszki etnografki chichoczą, co mi z tego wyjdzie.
W zasadzie piszę tego posta, żeby polecić nietypowo udany numer Charakterów. Co jakiś czas wydają zeszyt z jakimś tematem, tym razem kolejny o medytacji,  z lekką książeczką o zen (Nr 4/2013 Style i Charaktery). Nie da się streścić wszystkiego, więc poza kilkoma interesującymi artykułami uwagę moją przykuł jeden: Matka medytująca, autorstwa Anne Cushman.  Trochę mnie mierzi wielość amerykańskich ozdobniczków, ale co tam. Sama prawda, pani. Sama. Polecam!

Książeczka o zen została pożarta przeze mnie z kopytami, albowiem wreszcie zrozumiałam przypowieść o wołu, po drugie - obejrzałam dzięki niej jakby od drugiej strony dawno wydaną książkę Miłosza "Wypisy z ksiąg użytecznych", bowiem ci sami cytowani poeci, np D.Levertov są teraz czytani jakby w lustrze. Autor książeczki, Kennedy przywołuje korespondencję Miłosza z .... niespodzianka ;) Malutka uczta smaków w pigułce, polecam!

Ah, jesień! Dynia jest już zupą z kolendrą.

Obrodziły nam też koty! Bardzo proszę! Kto chętny? Trzy malce pręgowate! Matka pół-rasowa, czarna jak diabelska noc, o półdługiej sierści, podgryza miłośnie głaszczących. Też bym gryzła, gdyby ktoś po operacji założył mi różową sukienkę i zawiązał na plecach na pięć kokard. Co za czasy, żeby żeby byle konował zawiązywał kotu sukienkę!
Kotkę może zatrzymamy, ale bardzo Was proszę, bierzcie kocięta!
Czekają prezenty ;)
To tyle z ogłoszeń parafialnych na dziś.





Zdjęcie z głową Victora, dzięki Jego uprzejmości.




poniedziałek, 29 lipca 2013

leczo lipcowe

Po kilkudniowych 36-cio stopniowych upałach nadszedł porywisty wietrzyk. Koty studzą się pod pachami wywracając na plecy pod stołem w ogrodzie, pańskie i bezpańskie. Karma nie budzi już zainteresowania. Znajome pomruki dopominawcze o czochraniu wskazują na zwiększoną dozę szczęścia bytowego.
A może to dostatek gryzoni po wczorajszym kombajnie i pszenicy?
Wszystko osiąga apogeum, najwyższy punkt w roku. Bycie w zenicie.

Spaliśmy wczoraj na balkonie, pod rozgwieżdżonym sufitem Drogi Mlecznej. Leciały samoloty, satelity, meteoryty spalały się jak pochodnie. Co chwilę zaglądał do nas nietoperz lotem całkowicie bezgłośnym. Kombajny osiadły dopiero po północy.

Czuję się napełniona opowieścią armeńską, choć nic jeszcze nie usłyszałam. Moja duchowa Siostra z Drugą Siostrą śląską wybyły w Azję przez Imperium Osmańskie w te i nazad, dwuśladem.
Jaszczurki na rozgrzanych drogach zajmują me myśli.

Jeśli znajdę jakieś zdjęcie ilustrujące, to zamieszczę. Tymczasem idę wyłowić muchę z zupy.











środa, 10 lipca 2013

Poddywannik pospolity





Zamieszkuje sofy suche i ciepłe. Preferuje siedliska wełniane, o dużym zacienieniu. Często można go spotkać  śpiącego z łapą na oczach, jeśli jest za jasno na drzemkę.





wtorek, 2 lipca 2013

Łomżing na rzece San. Wielka moc.








Czasem słońce, czasem deszcz, jak w indyjskim klasyku. Jednak bez komarów, skwaru i nadmiaru. Cisza rzeki - nieoceniona. Chcę więcej.






                            W czasie ewakuacji pogodowo-deszczowej znienacka pojawiła się altana.









Pięć ostatnich zdjęć - basiowotomkowych.

wtorek, 11 czerwca 2013

avocado i kambodżańskie przedpołudnie

Przy 100 % zachmurzeniu i 27 stopniach różne myśli człowiekowi zawirowują w zatokach czołowych. Nie dochodzą jednak do centrum sterowania. Żadne. Idealny stan!
Wytarzałam się wczoraj kulinarnie w tajskiej kuchni. Do dziś czuję piekącą radość.
.
Odliczam dni do startu z plecakiem. Jęczy mi coś w środku, jakiś pawian, który nie chce mieć zlewozmywaka, laptoka i wywiadówek.





Dniomatkowa kartka ze wzruszającym wierszem wewnątrz. Gdy rozpostrze się serduszka, pojawi się jaskinia serca.



piątek, 7 czerwca 2013

o wybaczaniu, tolerancji i równowadze

Mamy chwilową przerwę w padaniu. Przez dziesięć dni gościliśmy mżawki, ściany wody, wichrowe polewki, szargania wodą i cięcia kroplami. Z pewną taką nieśmiałością przedzieram się przez dziką leszczynę, wybujałą i pełną kleszczy. Ogród wybuchł zapachami mokrego życia, ślimaki uroczo gawędzą na pniach, w liściach, kierują na mnie oczka i milkną. Wspaniałomyślnie oszczędziły młodą sałatę.
Dynamika życia szkolnego, obrzędowego, towarzyskiego i zawodowego wskazuje na przesilenie letnie. Czas sesji, sprawdzianów i rozliczeń, kompletowania sportowej odzieży dziecięcej, mozolnie delikatna praca z rodzącym się indywidualizmem. Ściana pomiędzy tym, co jest, a tym, co mówią podręczniki pedagogiki. Zachwyt nad równomiernym, nieopanowanym, nieliniowym rozwojem. Złagodnienie kota który pojął, że nie jest przywódcą naszego stada. Psi bunt przeciw pogodzie i odmowa oddawania moczu. Flora i fauna spacerująca niespiesznie po sufitach, stołach, szafkach. Pająki pod czajnikiem, mrówki zadumane przy słoju z sokiem. A on mi mówi, że jestem straszny nerwus. Że czym ja się denerwuję. Cały Wszechświat jest grą, ustawką, trzeba go przyjąć lekko. I że mam przyjść w przyszłym tygodniu. Igły w głowie, rękach, klatce piersiowej, wywichłam sobie mostek. Wszystko będzie dobrze, powtarza. Osiągłam co pragłam, jak mówi Siostra. Więc dlaczego tak się martwię?

wtorek, 21 maja 2013

zakumkani

Znów w pokoju hotelowym, znów po drzemce wieczornej, treningu i z zapomnianą bezkolacją. Uprzejmie donoszę, że w pobliskim stawie impreza. Żaby mają juwenalia. Pełnia księżyca tuż tuż. Jutro również juwenalia studentów. Mam nadzieję, że imprezy nie zakończą w stawie.

Ze zdziwieniem obserwuję moją statystykę oglądalności, Drodzy Państwo, wygrzebujecie istne perełki! Jak na przykład wpis o różowym dinożaurze.

Dziękuję wszystkim kierowcom i kierowniczkom, którzy schodzą z drogi mojemu wiśniowemu czołgowi z logiem Starego Sadu. Uprzejmie donoszę, że niedługo nauczę się jeździć płynnie, a czwórka wbijana na siłę przestanie być dwójką.Trójkę już opanowałam, więc teraz już z górki. Tak chyba rodzi się miłość!

Przy okazji pragnę dodać, że posiadam kontakt do mądrego i cierpliwego rehabilitanta. Nie zawaham się nim podzielić z każdym zainteresowanym, a warto. Jako ciekawostkę dodam, że ów szalenie miły pan dojeżdża do domu pacjenta i dysponuje całym potrzebnym sprzętem do rehabilitacji.

To tyle komunikatów na dziś.
Jeśli mi się uda to wkleję na dobranoc film o twórczym rozwinięciu ćwiczeń jogi.


wtorek, 14 maja 2013

zdarza się, że....

... nasz pomysł wymyka się jednoznacznej ocenie.
Ni jeż to, ni aligator. Ręce rozkłada Kierkegaard ze swoim albo-albo i buddyści z neti, neti*.  I co teraz?
Wtedy można natknąć się na grzybka. Formę zupełnie prawdopodobną, która nie przystaje do naszego binarnego "roślina-lub-zwierzę".


Z egzotycznych podróży rowerowych wgłąb siebie i nadleśnictwa Lubartów.




* Upaniszady, (Brihad. upa. 3.9.26)

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Tao wielookie

Przechodząc łagodnym łukiem pomiędzy pasjami potknęłam się o czynnik organizacji. Wiosna w rozkwicie in progres, można powiedzieć, soki zaczynają krążyć  - rozpoczyna się odbudowywanie gniazd, nor, domów, domów dusz i jaskiń serca. Chińczycy zmieniają dietę i mówią, że rozpoczęła się Przemiana Drzewa - czas rośnięcia w idee i odbudowa ideałów nadwątlonych przez martwą zimę, symbolizującą głęboki sen.
Zmieniam kartę w aparacie i ładuję bateryjki.
Ten tydzień oznaczam jako czas intensywnego treningu w każdym wymiarze. Dobrego dnia!



                                     Zbożowa parzona z kardamonem, mieszana w lewo.




niedziela, 21 kwietnia 2013

consecutio temporum

W zdaniach ważny jest czas.
 Jeśli coś robimy najprzód, następną rzecz należy zrobić później, nie w tym samym momencie. Jesteśmy rozpięci w czasie jak nasze zdania teraźniejsze i przeszłe.
 Oglądam w zadziwieniu pierwsze siwe włosy na skroniach i wygrzewam nogi w słońcu. Przyszły dziś do mnie poczochrać się trzy stwory. Absolutnie osobno i rozdzielone czasem, razem zaistnieć by bez pogryzienia nie mogły. Najpierw mucha - ospała i z krzywym skrzydłem. Odrzucam ją, ona wraca i włazi uparcie na kolano, pakuję ją do filiżanki z popękanym szkliwem - pije sok jabłkowy i się uspokaja. Ucieka na widok kota.
Kot ciora się o nogę, ugniata spodnie i kładzie się ostatecznie w upiaszczonej niecce. Żółte ślepia ustawia jak słoneczniki do słońca. Po półgodzinie przychodzi pies, kot czmycha. Pies napiera na mnie wielkim łbem, jak mały konik. Kicha i kładzie się w tej samej plamie zimnej ziemi, którą kocha kot. Ale to przecież bezzwierzęca wydma musiała być wprzódy, by zalegnięcie spełnić się mogło.
Cudowne i bezcudowne chwile mają łańcuch kolejności. Kocham każde ogniwo bez szelestu sprzeciwu.


niedziela, 14 kwietnia 2013

zdarzyło się jutro, zdarzy się wczoraj


Taka malutka wystawa. Umęczyłam się nad nią jak dziki bawół podczas kręcenia westernu, co będę owijać w bawełnę. Prace na szczęście są w 100% studentów. Zapraszam, kto żyw i kto będzie w pobliżu. Dziś godzina 14 00,
do 8 maja 2013. Klub Studencki Enigma mieści się w podziemiach Kolegium Nowego i wiedzie do niego kręta podziemna droga, najeżona zasadzkami ze stumilowego lasu.
Dziękuję za pomoc pani Ani i Andżelice oraz niezawodnemu Rysiowi. Tomkowi pokłony za udostępnienie!
Aby powiększyć plakat trzeba kliknąć w zdjęcie.


Panie z II i III roku. 


Ciało pedagogiczne przyłapane na pisaniu smsów pod dziełami sztuki oraz szanowny dyrektor wydziału i pani prorektor!


                                 Panie - od lewej - wykladowcy Ania, Dorota oraz Joanna z sekretariatu


                  Lampa z miliona posklejanych rotacyjnie ołówków autorstwa Katarzyny Fesnak z III roku




                         Lampa z butelek Andżeliki Grodeckiej, ręcznie spawana, krojona i ledowana


                                    a tu jeszcze przygotowania, po lewej Tomasz, kierownik Galerii ;)



                                Pani Ania jako dobry duch akcji po raz pierwszy odpoczywa




parzydełkowa lampa - meduza Pauliny Bereś