czwartek, 11 sierpnia 2011

wakacje bengalskie na ostro









Nie chcę rozwiewać mitu, że tajską pastę curry trzeba dobrze rozetrzeć w moździerzu z oliwą i innymi ziołami. Powiem w sekrecie, że nie trzeba. Zdemitologizowałam rybę z krewetkami i do tego stopnia danie zdorociłam, że sos prawie wytrawił garnek.

Krewetki też się nie poddały! Nie można ze mną gotować, dodaję własne aniołki do każdego dania. Taka bengalska ryba aż się prosi, żeby była z fasolką, prawda?

Na wrzesień przewidziałam mnóstwo niespodzianek zdjęciowych oraz jedną blogowo-kimonową ;)


RYBA PO BENGALSKU

wg Doro

Składniki:
1 łyżka kurkumy w proszku
1 łyżeczka soli
1 kg filetów rybnych
6 łyzek oleju
1 ostra papryczka
1 łyżka świeżego imbiru, drobno posiekanego
1 łyżeczka świeżego czosnku
2 średnie cebule, drobno posiekane
dwie łyżeczki tajskiej pasty "czerwonej"
świeże liście kolendry i bazylii o oregano
gotowana fasolka szparagowa
krewetki tygrysie - ilość dowolna, bez ogonków

W misce malutkiej wymieszać kurkumę i sól. Wymieszanymi przyprawami natrzeć rybę. Zmiksować blenderem papryczkę bez nasion, imbir, cebulę i pastę z odrobiną oleju. Na rozgrzanej patelni z olejem usmażyć rybę do złotości (d'oro), wyciągnąć, pastę na patelnię ciepnąć, dodać 300 ml wody, rozprowadzić drewnianą łyżką, jak zabulgocze z rozkoszy dołożyć znów rybę i tym razem krewetki oraz gotowaną fasolkę. Zabulgotać ponownie, około trzech minut. Zdjąć z ognia, serwować z ryżem na sypko lub chlebem, posypane liśćmi kolendry.
Niczego nie odmierzałam, chlapnęłam na oko.

Smacznego!

Pasta tajska czerwona występuje też w wersji zielonej z trawą cytrynową i limonką, ją również kupiłam i nie zawaham się użyć ;)

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

kradzione chwileczki [część 2]

Bardzo spodobała mi się koncepcja bożego czasu, opisywana jako ruch po wznoszącej się spirali*.




Obserwując wzajemne poruszenia, ulotne gesty - a przede wszystkim - świadome zatrzymanie pośpiechu wierzę, że czas spędzony na powolnym smakowaniu obecności drugiego człowieku w działaniu artystycznym, jest właśnie taką strefą wzrostu.
Wzrost odbywa się również w poziomie, kiedy dwóch zatroskanych mężczyzn zasypia na dywanie przy łóżku chorej przyjaciółki, wyglądając jak dwa rozciągnięte lwy, flankujące wejście romańskiego kościoła, pilnujące sanktuarium.




Gąsienica Magda z wyciąganymi wnętrznościami
, wykonana przez Anetę, fragment.




Wtedy szczegóły nie mają znaczenia ;)

Zastanawia mnie tylko, kto wychlustał lekką ręką cały cenny pieprz kajeński ;DDD




I zostawił dwa dziwne urządzenia metalowe w kształcie małych nożyczek w zagadkowej puszcze na tytoń?


* ewiater

ręce, które lepią [część 1]





Stało się.

Przyjęłam pod dach osiem fantastycznych osób. Czy to ekipa techniczna, turyści? Ogrodnicy, pielgrzymka, statyści?
Nie-ee.

Wędrowni badacze powszechnej rzeczywistości, pod kołderką której szukają ukrytych znaczeń, sygnałów i sensu.
Każdy fantastycznie inny, wszyscy zaprzyjaźnieni.
Chadzali stadami, nie przestając rozmawiać; z radością ćwiartowali bryły beżowej gliny, pracowali sumiennie i w skupieniu, przecudnie myli naczynia, gotowali dla pani domu oraz regularnie czochrali psa, który miał bawole oczy z rozkoszy!
Złocili, szyli, haftowali, wycinali, ukręcali, wygniatali.

Dziś pierwsza część zdjęć.
Resztę będzie można oglądać również na blogu Starego Sadu

Chciałabym tutaj zapisać kilka myśli, które sklarowały się po tygodniowym odpoczynku - po pierwsze - nigdy nie sądziłam, ze tak duża grupa będzie działać tak wspólnie i spójnie. Mimo całkowitej i pozornej samowoli każdy zrobił fantastyczną rzecz, odciskając w niej swój charakter i zainteresowania.

Pomimo ciągłego deszczu i nieustającego spadku ciśnienia w ciągu tych dwóch dni powstały więzi mocne i cenne.

Większość Uczestników znała się już wcześniej, choć dopiero tutaj poszczególne grupy przyjaciół poznały... inne grupy przyjaciół ;))) udowadniając, że internet i blogi mogą łączyć.

Przed Państwem, jak mawia kolega raper - zajawka!