poniedziałek, 25 października 2010
perła patelni
Dziś miałam nie wychylać nosa z książek. Nie udało się, bo to, tamto i owo; a tu dziecku czapkę kupić, bo wieje, myszy piszczą z głodu siedząc przy lodówce a z niewiadomych przyczyn wyłączono prąd już rano, więc o gorącej herbacie z sokiem malinowym bolące gardło może tylko konfabulować. Zaopatrzyłam się w gotowe naleśniki z serem.
Od rudego wiejskiego chłopa na targu wydarłam 7 główek polskiego, piekącego czosnku i pióropusz pietruszki. Chłop był prawdziwy, ogorzały wiatrem; zazwyczaj spokojnie siedzi na stołeczku i łuska wielkimi łapskami groch, wrzucając go do wora. Dziś bajał z babą od wianków i chryzantem. Uwielbiam targ!
Z bukietem czosnków i pietruszki wróciłam do domu, zdradzając Lidla na rzecz promocji w Bjedronce. O tempora, o mores!
Nie ma już pierwszej główki i połowy natki, jest błoga satysfakcja...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
8 komentarzy:
Uwielbiam czosnek,a i naćką też nie pogardzę.Ja to chyba cała jakaś z zieleniny jestem :0
Wielbię czosnek! W każdej postaci, a najbardziej taki upieczony w sreberku, rozsmarowany na świeżutkim chlebku z masełkiem (zaśliniło się). Pietruszkę zieloną takoż uwielbiam. Również na chlebku z masełkiem. Piękny kuchenny bukiecik Ci wyszedł.
ach, a zapach świeżego czosnku jak apetyt pobudza, mniam!
aż pachnie na pulpicie :)) dobrej nocy!
Smacznego, również na jutro...Lubię czosnek, bardzo :-)
ah, dziękuję, tak miło!
;] w takim razie zapraszam na zielony rynek ;]
u nas też ,,chłopów" pod dostatkiem :) i polskiego czosnku- nie chińskiego- oj nie, no i pietruchy :D a w okresie ,,chryzantemowym" jest cudnie :)
niech gardło powraca do swojego trybu ;] zdrówka :)
ja też uwielbiam czosnek!
Prześlij komentarz