wtorek, 27 lipca 2010

przedburzowo
















Doklejam zdjęcia z pobytu wujków w piątek i sobotę - ta niezwykła kobieta w pasiastej kiecce, obyta w świecie podróżniczka ze szczegółami opowiedziała mi jak robi się ekskluzywnego tajskiego drinka z bijącego jeszcze serca węża. A wokół nas gromadziły się granatowe chmury, polna droga i zboże osiągało 40 stopni Celcjusza.

7 komentarzy:

żuczek pisze...

Cóż, jak na na eksluzywne tajskie drinki to chyba za prosta ze mnie kobita;) Brrr...

Portier pisze...

Właśnie to, że się chce, czuje i może robić TAKIE zdjęcia to jest WOLNOŚĆ. Wtedy, gdy się ma czas by wysłuchać każdego źdźbła trawy...

evejank.blogspot.com pisze...

piękne zdjęcia

Karolina Kozaczyk pisze...

Wiesz, Doro... Zakochuje się w twoim Łańcucie za każdym razem kiedy wrzucasz zdjęcia tych swoich pól zbóż, łąk usianych kwiatami!

Zazdroszczę Ci tych widoków na co dzień, pól usłanych zbożem. Z twoich zdjęć bije sielska wolność. I to jest w tym cudowne!

doro pisze...

nie wiem co powiedzieć.. dziękuję! to jest niezależne od krajobrazów zewnętrznych. słyszałam takie powiedzenie, że ten, kto się cieszy ze wszystkiego jest głupkiem - jestem zatem skończonym bałwanem!

malinconia pisze...

Uwielbiam wieś i tę polną przestrzeń :-) Do szczęścia potrzebuję widoku horyzontu albo przynajmniej drzew.
PS.: w weekend na wsi też fotografowałam zboże :-D, a dokładniej pszenicę :-)

Kilauea Poetry pisze...

Wow..what a beautiful place and series of wild flowers!! So many colorful varieties- Would love to know where is this?