sobota, 30 stycznia 2010

Plaza-parnassum


Dziś spędziłam grzeszny dzień w wielkim domu handlowym zwanym galerią, i faktycznie była to galeria cudów i marzeń jak u Parnassusa, na którego w końcu poszłam, ale po kolei.
Dysponując trzema niemal pustymi kartami kredytowymi o różnych kolorach przechadzałam się od witryny do witryny, brałam do rąk różne szmaty, wkładałam niezliczone pary butów i macałam zamszowe torebki. Całkowitą Sodomą i Gomorą okazał się jednak Empik, nie z powodu wielkiego wyboru pozycji (oczywiście literacko - kulturalnych) ale ze względu na potworne ogrzewanie oraz dziki tłum szturmujący prasę, książkę i robótki ręczne. Zaprogramowana na zachwyt w okolicach działu "Sztuka" srodze rozczarowana małym wyborem prasy w porównaniu do Rzeszowskiego Empiku z lekkim sercem porzuciłam "Odrę" którą już niemal miałam zakupić i bez żalu obrałam kurs na szmaty. Szmaty oczywiście też okazały się marne, natomiast gorąca czekolada z bitą śmietaną w miłym towarzystwie Uszi i Agnieszki oraz właśnie Parnassus udowodniły, jak miły może być dzień spędzony w Świątyni Zagłady Duchowej, a zupełnie Gilliamowską sceną było wdepnięcie po wyjściu z kina prosto w zdechłego szczura koloru szarego. Tak oto sacrum miksuje się z profanum z tą różnicą jednak, że nic jest tym, czym się wydaje i nie jest w ogóle niczym do końca, zawsze pozostawiając jakieś "ale".

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Dorka!
Zapewniam Cię, że Twoje wdepnięcie w szczurka i tak wypada blado w porównaniu z całkiem surrealistyczną próbą obsadzenia mnie w roli przemytnika 8)

Trzymaj się ciepło!
Monia

Drycha pisze...

zaraz ja się będę rozbijać po galeriach handlowych :)

na Parnasussie już byłam i bardzo! mi się spodobał

Leonard pisze...

Przytargam mniejsze kamyki. Zgoda ??

doro pisze...

Jak rzeźbione to zgoda, tylko żeby UNICEF i służby celne nie zapukały do nas na herbatkę, że świątynię megalityczną w ogródku kompletuję!

doro pisze...

@Moniu Anonimowa
a co powiesz na pozbawienie mojej wiochy prądu przez męża, który po nocy łaził z psem po sadzie i spłoszył niechcący kilka bażantów, które, pobudziły kolejną setkę, i ta cała zgraja wpadła w druty wysokiego napięcia...no w coś w każdym razie wpadły, co spowodowało egipskie ciemności na trzy godziny, aż przyjechała ekipa...

Anonimowy pisze...

Hmm, no ale chociaż nie musi się nikomu przyznawać, że lata po nocy i płoszy bażanty :), a ja co? mam nie odbierać poczty, zmienić tożsamość czy wystąpić jako świadek koronny? 8) ...już wiem, poddam się badaniu na wariografie :P

Monia

doro pisze...

@Anonimowa Moniu:
3m się i idź w zaparte, jak poradził pewien przypadkowy pijaczyna mojemu promotorowi, przyłapanemu przez straż miejską z puszką piwa w przestrzeni mocno publicznej ;*