czwartek, 3 lutego 2011

żeglując po morzu okazji osiadłam na mieliźnie

Nic dodać, nic ująć. Ujęta troską czytelników bloga, ruszyłam na podbój przecen.
Jestem zdruzgotana.
Mając do wyboru pumy po obniżce w kolorze czarnym i fasonie swobodnym po 129 PLN, jak również reboki czarne o fasonie ubliżającym figurze kobiety (nie suchara - kobiety!)po 159 PLN, jak również mając na uwadze szarą szmatę spodniopodobną o tęczowym pasku po 89 PLN udałam się do działu ogólnego, gdzie poza metką mejd in bangladesz nie doszywają już innych firmowych napisów i zakupiłam satysfakcjonujące, luźne, czarne, wygodne, cudownie szczere spodnie dresowe bez zwężeń i ściągaczy, pułapek i anegdot z zaszywkami, w cenie 19 PLN.
Ha!
Odkryłam też, ze zakupy mnie już nie cieszą. Jestem przerażona jak wtedy, kiedy przestała smakować mi kawa i czekolada. Rozpadam się, jak nic! Tracę wszystko, co mnie trzyma przy małych pożądliwościach! Ot, powikłania pogrypowe.

5 komentarzy:

kornelia pisze...

polecam zakupy dla siebie w działach dziecięcych :)

Twardowski pisze...

;] oby to były tylko powikłania ;] ha ha zakupy... ok- przejdzie...
kawa- jeszcze jeszcze ale z bólem serca...
czekolada???????
nie wybaczam...

Drycha pisze...

aż mi się zachciało pysznej kawy z karmelem i kahluą jaką mam zwyczaj zamawia w coffeheaven.... ahhhhhhh czyżby jutrzejszy punkt dnia?

kura domestica pisze...

Doro - to nie Ty, tylko te produkty się rozpadają. Serio - jak kiedyś jeszcze coś mi się udało wybrać w sklepie, tak teraz kombinuję, jak przewieźć od babci do siebie maszynę do szycia.
A kawa... czekolada... da się przeżyć bez :)

doro pisze...

Śmiejcie się, śmiejcie, a ja tak lubiłam te swoje słabości!