czwartek, 28 sierpnia 2014

dziecko przedmieść

http://theashleyclements.tumblr.com/post/76757550787/keightmaclean-the-birth-of-suburbia-by




Upały mają podobno wrócić, choc narazie nasz termometr-optymista wskazuje 25 stopni przy realnych 17.
Nostalgicznie się zrobiło.
Moja pani promotor napisała piekną książkę o widokach miast i przedmieść w malarstwie. Krajobraz zmiania się jednak błyskawicznie.

Po dziesięciu latach mieszkania na rubieżach małego miasteczka w sposób naturalny odczytuję sygnały przyrody. Gdzie by mi w bloku przyszło do głowy, że pająki urządzają maratony biegowe na kilka dni przed przymrozkiem? Albo - jeżyny zrywa się wtedy, kiedy juz bardzo lekko trzymają się szypułki, wtedy są samą słodyczą. A cukiń nie trzyma sie do zgigancenia, bo wtedy są żylaste i mają twarde pestki. W mieście inaczej rozmawia się z sąsiadem, przede wszystkim głosem cichym, intelektualnym. Na przedmieściach się krzyczy, krzyczy na 30 i na 300 metrów do sąsiadki, czy ma zarazę w pomidorach i ziemniakach a czym je pryskała.
W każdym miesiącu trawa pachnie inaczej i inaczej nagrzewa się ziemia.











2 komentarze:

Portier pisze...

Słowa ułożone w obraz. Pyszności.

Nie żebym się podlizywał ;) ale właśnie dlatego od zawsze wolałem rozmowy z kobietami. Można mówić o czymś najzwyczajniejszym, najcodzienniejszym, a i tak odnajdywać w tym "pierwiastek magiczny". O ileż łatwiej a mimo to ciekawiej się dzięki temu żyje!

Pozdrawiam

Aneta pisze...

Ziarno od niechcenia rzucone w kompost, a bogini pod miasto ;)

Przepraszam za patos, ale mi się ostatnio słowa rozbiegają jak kury