piątek, 25 listopada 2011

Mikołaj i zombie a sprawa Polska

Wczoraj odbyła się wywiadówka. Kilkoro rodziców dostało karteczki z ocenami dzieci oraz oddało karteczki z pisemną zgodą na coś tam. Zobaczyłam również, jak moje dziecko pięknie pisze "chryzantema". W zasadzie najlepszym punktem był pokaz pani wychowawczyni, jakie zabawy są najniebezpieczniejsze i tu - wskazała na mnie - pani syn w tym jest prowodyrem społeczności korytarzowo-latającej!
Po czym uniosła ręce wysoko, zaginając palce w szpony, wytrzeszczyła oczy, wysunęła dolną szczękę daleko przez czaszkę i wydała chrapliwy okrzyk "Jestem zooooombi, gonię cięęęę!!"

Zabawa w zombiaki została skatalogowana jako owoc zakazany w szkole, ale dozwolony w domu, wyłącznie z otwartymi oczami. Syn czeka z niecierpliwością, aż przyjdzie do niego młodsza sąsiadka, aby móc to zaprezentować...

Nie tylko o fascynacjach marą nieczystą było, pojawiła się sprawa upominków mikołajowych, rozdawanych w szkołach. Składki nie będzie, za to miło by było, jeśli ktoś z rodziców może przynieść jakieś drobiazgi i DYSKRETNIE dostarczyć je pani.
Jedne dzieci bowiem wierzą w Świętego Mikołaja, inne już nie. Po co zatem kastrować ze złudzeń?

Nieszczęsny mikołaj łaził za mną pół doby. W nocy przyśnił mi się jako pan woźny. Przypomniało mi się, jak w dzieciństwie pisałam listy i kładłam je na parapecie, po zewnętrznej stronie i bardzo dziwiłam się, że Mikołaj przynosi troszkę inne rzeczy. Później targałam listy na pocztę i tam jakaś pani powiedziała mi (zapytana o adres do Mikołaja), że pocztą list nie dojdzie, a sposób parapetowy trzeba zmodyfikować o WEWNĘTRZNY parapet, ponieważ mikołajowi wiatr rozrzuca listy. Konieczne jest również powiadomienie o fakcie parapetowym rodziców, bo oni odbierają od niego prezenty i ukrywają je w szafach, jeśli przyniesie paczki za wcześnie. Konstrukcja wydała mi się logiczna i spójna. Przez kilka lat system działał.
Kilkanaście lat później spotkałam na poczcie dziecko, które ściskało w dłoni kopertę i zapytało mnie o adres do Mikołaja. Manewr bez namysłu powieliłam.

Utkwiło mi w pamięci wczorajsze zdanie, powtórzone dwukrotnie przez panią wychowawczynię. Niektóre wierzą, inne nie. W co wierzą? Pomijając strefę "świętych obcowania" i ich wpływu na nasze życie, pozostaje jeszcze cały ocean możliwości! Przebrany facet z brodą nie powinien materializować wyobrażeń naszych dzieci o nowym lego. Mikołajem jest n a s z a uważność i przemyślane upominki, niekoniecznie te materialne.

3 komentarze:

Porcelanowa pisze...

A ja nie pamiętam, co myślałam o tym Mikołaju Świętym. Napewno nigdy żadnego listu nie napisałam.

Co do wierzenia... faktycznie gdzieś zatarła się granica pomiędzy tym, co składa się na atmosferę świąt a zwykłym przedświątecznym bieganiem po sklepach.

LE CHEMIN DES GRANDS JARDINS pisze...

La vie est bien compliquée, surtout lorsque nous en savons la finalité. Peut-être que le monde manque un peu d'amour, tout simplement.

Roger

Go i Rado Barłowscy pisze...

My też wierzymy, że to patron od chwili zadumy nad marzeniami innych.


Pzdr.