poniedziałek, 8 sierpnia 2011
ręce, które lepią [część 1]
Stało się.
Przyjęłam pod dach osiem fantastycznych osób. Czy to ekipa techniczna, turyści? Ogrodnicy, pielgrzymka, statyści?
Nie-ee.
Wędrowni badacze powszechnej rzeczywistości, pod kołderką której szukają ukrytych znaczeń, sygnałów i sensu.
Każdy fantastycznie inny, wszyscy zaprzyjaźnieni.
Chadzali stadami, nie przestając rozmawiać; z radością ćwiartowali bryły beżowej gliny, pracowali sumiennie i w skupieniu, przecudnie myli naczynia, gotowali dla pani domu oraz regularnie czochrali psa, który miał bawole oczy z rozkoszy!
Złocili, szyli, haftowali, wycinali, ukręcali, wygniatali.
Dziś pierwsza część zdjęć.
Resztę będzie można oglądać również na blogu Starego Sadu
Chciałabym tutaj zapisać kilka myśli, które sklarowały się po tygodniowym odpoczynku - po pierwsze - nigdy nie sądziłam, ze tak duża grupa będzie działać tak wspólnie i spójnie. Mimo całkowitej i pozornej samowoli każdy zrobił fantastyczną rzecz, odciskając w niej swój charakter i zainteresowania.
Pomimo ciągłego deszczu i nieustającego spadku ciśnienia w ciągu tych dwóch dni powstały więzi mocne i cenne.
Większość Uczestników znała się już wcześniej, choć dopiero tutaj poszczególne grupy przyjaciół poznały... inne grupy przyjaciół ;))) udowadniając, że internet i blogi mogą łączyć.
Przed Państwem, jak mawia kolega raper - zajawka!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
:))))))))))
Jejku może kiedyś przełamię swoją przyrodzoną nieśmiałość i zapytam, czy... czy ja bym mogła... ech, marz główko, marz:)
Oniemiałam pod cudem piękna wzorów na glinianych "tablicach"!!!!!
Super jest ten kubek do kawy z pierwszego zdjęcia ;DDD
Prześlij komentarz