niedziela, 15 maja 2011

"Modlitwa za mego syna"



James Applewhite (ur.1935)

Niska rzeka płynie jak zadymione szkło.
Małe okonie pilnują swoich gniazd. Koło domu
Kardynały na jabłonce karmią
Dwie otwarte paszcze. Rodzice, dzieci,
Wszyscy wytężamy się, gonimy
Ku przyszłości, lustru, widzianemu niejasno.
Najmłodszy mój syn leci samolotem
Do New Yorku, gdzie nigdy nie był.
Wychowany w tutejszej sennej niewinności
Czytania Biblii i lemoniady,
Nie tak łatwo godzę się z tym pędem
Do sławy, do elektronicznie przyznawanych nagród
Dla zdolnych i morderców. Synu,
Wiedz, że psyche ma swoją własną
Sławę, może być płomienna jak pióra ptaka,
Rosnące własnym prawem, aż jarzą się
I każde drzewo wtedy jest cudownym miastem.
Daję ci znak stąd, znad indiańskiej rzeki Eno,

Której samotne imię ludziom przypominam.

1 komentarz:

słowa malowane pisze...

Piękne.
Przelatuję zaległości - stąd to poncho?:)