Przyjechałam do pracy.
Praca na szczęście nadal była. Były też wypoczęte twarze, nowe fryzury i makijaże studentek.
Enyłej.
Zostałam zakwaterowana w wieży. Dokładnie w baszcie. Jak księżniczka. Baszta ma poziom zero, równy z drugim piętrem i kręcone schody na poziom pierwszy czyli po blokerskiemu mówiąc piętro trzecie.
Baszta ma wszędzie okna, wychodzące na drugą basztę i ciemny park.
Baszta ma zewsząd ścianę i ani jednego kąta. Wszystko krągłe.
A najstraszniejsze jest to, że baszta nie ma ogrzewania.
Wcale się nie boję zimna, bo ubrałam na siebie wszystko, co miałam na dwa dni do ubrania.
Mam internet! Książki! Kawę! Mam pysznego kulebiaka cioci. Tylko ten cholerny zimny widelec wypada mi z ręki... Jutro idę do pani Agatki od przydziału pokoików socjalnych. Przecież tam, we wschodnim skrzydle musi być jakaś cywilizacja!
A złamało mnie to, że po wypiciu kawy, herbaty i kubka wrzątku zajrzałam do czajnika.
Jestem po trzech naparach z macerowanej muchy.
źrodło zdjęcia:http://zazie-dans-le-metro.blog.pl/archiwum/?rok=2009&miesiac=5
autor zdjęcia:zazie
15 komentarzy:
brrrrr!!!!
aż mnie strach obleciał, jak przeczytałam końcówkę!!!
:>
O rany, no to nic tylko wypatrywać rycerza... z tej wieży.
Jeśli nie jesteś wegetarianką, jest Ci wybaczone ;)
e tam...teraz myśli uskrzydlone:)))
nie dość, że myśli uskrzydlone, to jeszcze białko nadprogramowe zaliczyłaś :DDDDD I możesz się teraz bawić w Roszpunkę :DDDDD Szklanka jest do połowy pełna :DDDDDD
:) no i zaczęło się ;]
już nie mogę się doczekać tego rocznych opowieści ;]
ehhh...
stara, dobra baszta :)
o nie, wszystko zniesę, nawet napar z muchy, ale nie zimno!
Oleńko - teraz brzydzę się samej siebie ;P
Mauro - wypatruję. Skończyło się tym, że przyszedł - Z DRUGIM GRZEJNIKIEM! Pan portier współczujący. Nie przestają mnie zadziwiać ci ludzie. Stado aniołów.
Myszko - no teraz to już NIE jestem.
Cynko i Kasiu - baaaaardzobzzzzzśmieszne!;)
Kimonek - będzie barwnie, już ja się o to postaram!
Malinconia - dostałam po nosie bo zawsze mi się wydawało, że zniese każde zimno. A tu ni!
widzisz? mówiłam Ci, że Norwegia ma minusy;)
jakieś na pewno ma, choć z drugiej strony już dawno uporali się z technikami grzewczymi i nie zadziwia ich doprowadzenie ciepłej wody na drugie piętro ;/
ale przeżyłam, choć obok mnie padały zamarznięte muchy ;)))
miłego dnia!
Oj Kochana - wszystko pięknie, ale zimna to bym nie zniosła.
A ta baszta... Hmm... Ja mam przeczucie, że po prostu ktoś się naczytał Pratchetta i umieścił Cię w ...Wieży Sztuk!
:)
P.S. co do muchi... to i tak lepiej, niż zrobić sobie herbaty z mysim bobkiem. A tak mi się kiedyś trafiło niestety. Na szczęście nie wypiłam.
uhhh :/ No cóż, taką herbatę będziesz na pewno długo pamiętać ;) Pozdrawiam serdecznie! :)
Anno - będzie mi bardzo miło!
Jakubie - inne "siostry mniejsze" wciąż mi o tym przypominają. Mam jednak pyszne wieści - od przyszłego tygodnia zmienia mi pokój! Przeczołgałam się na kolanach przez cały korytarz aż do biurka pani kierownik ;) podziałało!
:D
Prześlij komentarz