Tarta z wrażeń ładnie zarumieniła się w piekarniku. Targ, droga uciekająca przed maską samochodu, rower z koszem wypchanym koprem i śliwkami, grzechoczące słoiki. Pani z prowizorycznego straganu błyska błękitnymi oczami spod opalenizny i dżinsów wyszywanych cekinami - nie, zaraza u nas taka, pani, że miedzian nie daje rady, kupiłam oprysk za sto dwadzieścia złotych na sto litrów. Sto litrów! Rozumie pani, takie świństwo.Bo zaraza ze mgłą pod folię się pcha, z rana. Dobrze, że teraz już mgieł nie ma.
Wczoraj spryskałam ogród gnojówką z pokrzyw od Anetki, Anetki mama smutna, bo musi miedzianem. Też ma folie, i mgły z zarazą. Ale nie zna tego za sto dwadzieścia. Nie mówię jej, co się mają truć. Ogórki jednak o dziwo rosną jak w królestwie, przykryte rzęsami kopru.
Puszek wczoraj przyszedł, dwa lata go nie widziałam. Szaro-beżowy pers o spojrzeniu jednorożca z bajki. Położył się w ogórkach, kiedy pryskałam.
No i tak to, panie. Jeden kosi, drugi wierci. Sąsiedzi buczą piłami. A ten to czego nie kieruje? Bo on miszcz kierownicy, k...! Łup.
Mobilki, wypadeczek był, taki w miarę poważny. Omijajcie przez Malawę.
5 komentarzy:
Aaaaaaa! Chmura!!!
A poza tym
nie kijem go, to pałką...
Ich tak traktowano, więc oni też tak traktują, nie tylko wszystko co żywe, ale przede wszystkim siebie...
Więc współczuję, jako i ziemi, tako i im.
Swoją drogą, ciekawa ta zaraza, mamy coś wspólnego, miłość do pomidorów ;D
Zaraza z chmurą, to niejedna, sie pani, roznosi
Prawda!
:D coś wisi w tym powietrzu i tyle. ja to mówię. ;o
Ano właśnie... Addios pomidory???
Prześlij komentarz