wtorek, 17 kwietnia 2012

święty chaos

Dobry wieczór.
Bardzo dziwny wieczór! Przedziwny!

W dzień wolny od pracy musiałam pojechać do pracy. Łaski bez, ponieważ tak widniało w planie zajęć dla studentów zaocznych a moje gały to widziały i umowę podpisały. Dzień święty zamieniłam zatem w dzień gehenny i tyrania z latarnią oświaty przywiązaną do wetkniętych grabi edukacji.

Po pracy posnułam się na wyśmienite - naprawdę!- pudełko chińskiego, smażonego makaronu z sosem sojowym, na którego punkcie mam absolutną korbę. Duch w narodzie nie ginie, zatem syn poszedł na skrzydełka w panierce a następnie wyszkolił się w godzinnym kursie na Padawana. Następnie napluł kurczakiem do balona z helem, który usiłował dmuchać w drugą stronę.

Po spożyciu świętego ptysia z kremem waniliowym udałam się do księgarni i nabyłam pozycję naukową; ściskając ją z błogą miłością w oczach weszłam jeszcze do ciuchów, aby pomyśleć nad nową koszulą. Koszula okazała się wyśmienita nie mniej niż pozycja naukowa, ptyś i hel z kurczakiem oraz pikantny makaron. Nasycona łupami, nieludzko zmęczona, z wysuszonymi soczewkami w oczach zadzwoniłam jeszcze do członka rodziny z pytaniem, jak się czuje w czwartym dniu po poważnej operacji. Członek rodziny rozszczebiotał się, że właśnie przyszedł nowy sort pielęgniarek i całkiem nowa, młoda zakonnica i on musi kończyć już rozmowę, bo pani dietetyczka roznosi już kolacyjki.

Podczas gdy młody i starszy Padawan wdali się w dyskusję nad niemożnością wysłania babci ememesa, ja zagłębiłam się w sztuczną biżuterię. Tutaj niespodzianka - sklepy z odzieżą sieciową, takie, w których można nabyć w tym samych tygodniu w każdym punkcie filii na całym świecie te same rajtuzy, torebki czy kurtki oferuje chińską biżuterię w cenach zbliżonych do realiów polskiej żeńskiej siły nabywczej. Za dwanaście zeta mamy więc srebrne, złote i mosiężne cacuszka z cyrkoniami, koralami czy jakby laką. Tak wszystko tak jakby, bo każda z tych rzeczy choć ładna jak motyl, tak samo krótki ma żywot.
Zadumałam się, ponieważ zabrakło mi wyobraźni nad wyraźnie mroczną sową z czegoś beżowego. Prawdziwym znaleziskiem okazał się jednak sztuczny prawdziwy krzemień w złotej oprawie! Były też sztuczne kamienie lawy, pobłyskujące plastikiem.
Z pewnością zwykły kawałek żwiru oprawiony w miedzianą obrączkę miałby doskonały walor artystyczny, a i nie musiałby udawać czegoś innego, przy takiej samej cenie. Jeśli chcemy uzyskać wrażenie surowości, steampunku czy innego złomiarskiego wintażu, to po co odlewać metal z plastiku? Czy popkultura biżuteryjna zaczęła już zjadać swoje odchody?
Bardzo ciekawe to wszystko. Oglądam, zanurzam się i płynę wartkim nurtem rzeki ludzkiej na sam parter. Biżuteria zdecydowanie bardziej cieszy, kiedy przez przynajmniej kilka lat nie obłazi z koloru.

Dziś jest wtorek i nadal ściskam pod poduszką pozycję naukową, nie mogąc się nią nacieszyć. Miałam iść na jogę. Miałam to zaczyna być powszechne określenie teraźniejszości, przyszłości i przeszłości. Znacznie częściej ostatnio miewam zrobić niż robię. Zazwyczaj czekam na coś w pełnym rynsztunku bojowym a rzecz dziejąca się zmienia się nie do poznania.
Plan był bardzo niecny - po wysypaniu się dwóch poprzednich chętnych, trzeci potencjalny namówiony podwoziciel miał zadzwonić na sygnał, kiedy będzie na parkingu pod kościołem. Zajął go jednak klient, wobec czego postanowiłam przeczekać w ciepłym kościele. Joga bezpowrotnie przeparadowała mi przed nosem, natomiast różaniec mam zaliczony cały, łącznie z tajemnicami świetlistymi.
Nie czuję straty, jedynie mata do jogi wystająca z torebki budziła powszechne zainteresowanie podczas klękania.



fot:dr
(różaniec z kamieni księżycowych i labradorytów)

6 komentarzy:

bajerowicz@o2.pl pisze...

Tę matę należało sobie podłożyć pod klęczące kolanka - nie budziłaby kontrowersji :D Prawdziwym hiciorem w pewnej znajomej parafii na Pomorzu są latem (szczególnie w okresie upałów):
a) wiatraczki na bateryjkę,
b) spryskiwacze ogrodowe,
używane przez osoby w pewnym wieku, stały się powszechne, żeby nie rzec modne :DDDDDDDD Używszy swojej jogowej maty w celu jedynie słusznym i wytłumaczalnym stałabyś się DYKTATORKĄ :DDDDDDDDDDD

słowa malowane pisze...

W Twoich opowieściach płynę jak wzrok omiatający pokraczną rzeczywistość. Dzięki, że tak piknie świat ująć potrafisz.
Kto jak nie Ty:)

hds pisze...

Nie wiem dlaczego, zamiast "pudełko smażonego makaronu", przeczytałem "starożytne pudełko z makaronem" ;)))

Magda Spokostanka pisze...

Super chwile, gdy życie smakuje wybornie!
Bardzo piękny różaniec!
A jaki stół ...

tamirian pisze...

Doro!Weź no Ty pisz częściej:):):):)!

Anonimowy pisze...

napiszę krótko: kocham labradoryty i uwielbiam jak piszesz:)jakbym przy tym była.dzięki
buziiakii
dorcia
ps a matę trzeba było pod kolanka:) nowa moda hihihi