czwartek, 18 marca 2010

Sock of shame



Co byście zrobili, gdyby w miejscu publicznym, dokładnie w kawiarni czy barze wypadła Wam na stół wzorzysta, wielka skarpetka, dziergana przez starą bezzębną meksykankę, zahaczona niewinnie o portfel przy wyciąganiu wyżej wymienianego? Na dodatek, nie zauważając tego faktu, poleźlibyście spokojnie do baru płacić za kawę?

Z całych sił się staram nie być roztrzepana, pilnuję rożnych frędzli, które mogłyby wystawać, nie gubię kluczy a parasoli pozbyłam się już dawno temu właśnie po to, aby nie musieć o nich myśleć. Zima pora jest wesoła, zasypana cała szkoła i rękawiczki, czapkę oraz awaryjne (czyste!) skarpetki mieć muszę, bo intensywnie przemieszczam się w migracjach pracowniczych z miasta do miasta.

I rzekł Pan do ludu swego: "Będziesz pilnował torebki swej żony, aby hańby rodzinie nie przyniosła!"




http://www.lushlee.com/2009/09/colorful-socks/

I shed my colorful sock i public place...

9 komentarzy:

Czarny(w)Pieprz pisze...

Oooo:) ale z drugiej strony - świat się potrafi na takie avvenimento uśmiechnąć serdecznie - od ucha do ucha. Dajmy światu trochę śmiechu:)

doro pisze...

Jestem etatowym rozweselaczem zatrudnionym przez życie, szkoda tylko że nieświadomym swojego szczytnego zadania ;)

Czarny(w)Pieprz pisze...

To znaczy, że jesteśmy na tym samym etacie:)

tamirian pisze...

Ja za to gubię wszystko...od kluczy po zatrzaskiwanie drzwi od auta z nimi w środku, czyli....gdyby mi na głowę spadła czyjas skarpetka to przyjąłbym ten fakt ze zrozumieniem...No i jesli to ma byc restauracja, to na litość boską!niech to będzie świeża skarpeta:):)Pozdrawiam

doro pisze...

świeża była, nowalijka, wełna pierwszego gatunku, z wyczesywanych paruwiańskich lam karmionych delicjami!

Unknown pisze...

Dziewczęta Miłe!
Kolorowa skarpetusia do kawusi? Pycha! ;)

żuczek pisze...

Lubię moje skarpety, są takie... niepowtarzalne:) Kiedyś zdarzyło mi się przez zapomnienie zaprezentować tę niepowtarzalność przy zakupie spodni w dość eleganckim butiku. Mina ekspedientki, gdy rzuciła okiem na moje pocerowane dziełka sztuki, była po prostu bezcenna:)(za wszystko inne zapłaciłam kartą).

P.S.: Witam i odpozdrawiam bardzo serdecznie:)

doro pisze...

Hahaha! Cerowane skarpetki są niemal jak ginący świat!
i ja witam na ... łamach? ;)

cre(w)master pisze...

Ha! I to mi przypomniało pewną historię, którą na pewno niebawem opiszę :)