niedziela, 4 lipca 2010
witki, wici, wąsy i malwy
Drink się mrozi (dziś mały szampan, jutro duży, ju noł łorajmin ;D), dziecko dusi "flaflaki" [postacie wampirów-czarowników ze starej wersji Heroes (2)],
ojciec jako drugi rycerz piętnuje bezprawne dorabianie czarnych smoków-wojowników, kot wszedł do skrzyni z bielizną i pewnie zasuszy się jak mól, bo ktoś zapomni go stamtąd wypuścić.
Ja znoszę jaja z niecierpliwości. Każdy każe czekać z decyzją do końca lipca, do sierpnia, do września! Czy ja wyglądam na cierpliwą?? Wyglądam???
Mama kupiła dziś dwa małe miłorzęby japońskie, właśnie czytam o ich cudownych właściwościach. Zostały wkopane w ziemię, podobnie jak wybujałe tykwy, którym wyrosły wąsy i pąki - szukają tyczek i płotka.
A jeśli ktoś nadal nie wierzy, że ogród wciąga rzeczy porzucone na jedną chwileczkę, może się przekonać...
Wandeczka, dojechałaś do tych lazurów?
cdn
Idę hospitalizować towarzystwo, bo w pokoju zaległa cisza. Pewnie się pozabijali rzucając czary lub kamieniowy olbrzym się rozeźlił.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
:D pną się pną :)
cudownie :D
zobaczymy jak zniosą zapowiadaną porę monsunową ...
Prześlij komentarz