A może to dostatek gryzoni po wczorajszym kombajnie i pszenicy?
Wszystko osiąga apogeum, najwyższy punkt w roku. Bycie w zenicie.
Spaliśmy wczoraj na balkonie, pod rozgwieżdżonym sufitem Drogi Mlecznej. Leciały samoloty, satelity, meteoryty spalały się jak pochodnie. Co chwilę zaglądał do nas nietoperz lotem całkowicie bezgłośnym. Kombajny osiadły dopiero po północy.
Czuję się napełniona opowieścią armeńską, choć nic jeszcze nie usłyszałam. Moja duchowa Siostra z Drugą Siostrą śląską wybyły w Azję przez Imperium Osmańskie w te i nazad, dwuśladem.
Jaszczurki na rozgrzanych drogach zajmują me myśli.
Jeśli znajdę jakieś zdjęcie ilustrujące, to zamieszczę. Tymczasem idę wyłowić muchę z zupy.