środa, 24 lutego 2010

Niewytłumaczalna miłość dwóch gagatków

Niestety serwuję znów kota w potrawce z codzienności, a chwila jest o tyle niezwykła, że dziecko jest jedyną tolerowaną osobą, która może podawać twarz potworowi bez krwawych konsekwencji.


Jestem wewnętrznie skołtuniona jako meteopata i czekam na przełom pogodowy, jakikolwiek. Proszę o cierpliwość i nie obrzucanie kocimiętką. Bez odbioru.









Nie pouczę się dziś.


fot:dr

wtorek, 23 lutego 2010

Pustkowie

W niedzielę widziałam w telewizorze pustelnika, nie wiem jednakże, czy był to pustelnik sprawozdawczy, etatowy czy inna medialna mieszanka. Obserwowałam biernie kątem (bo ja mam kąt oka!)i zanotowałam, że jest Francuzem, pustynię pojmuje dosłownie bo ma wszędzie pełno piachu, jak na pustelnika to stanowczo za bardzo irytują go gryzące muchy, a swoje refleksje zadziwiająco często rejestruje dzięki kamerze umieszczonej w celi na stoliku. Refleksje zresztą o podobnej gibkości jak te, którymi częstuje nas główny bohater Avatara przed monitorem w laboratorium.

Ponieważ kursowałam jak zwykle z pokoju do kuchni i odwrotnie z jakimś śniadaniem, trafiłam głównie na fragment rozmowy z ojcem duchowym, który był równie wytarzany w piachu ale miał więcej lat, dłuższą siwą brodę i kolorową serwetę na głowie, zawiązana pod szyją. Francuz siedział na stołeczku i mamrotał coś służalczo, że dziękuje za te cenne wskazówki i nie zapomni ich do końca życia, na co staruszek się uśmiechnął i odparł, ze łaski nie robi, i tak na pewno wszystko zapomni po nagraniu, jak wróci do świata.
Pustyni nie da się nauczyć, ona musi być wytworzona wewnętrznie, oswojona i zabrana w tenże świat.

Na temat nowoczesnego ekologicznego pustkowia nie-konsumpcyjnego pisała w blogu Misia:
http://thefoodhaven.blogspot.com/2010/01/no-impact-man-zupa-krem-z-selera-chleb.html



A tu na wesoło pustelnicze życie jak w Madrycie:
http://www.youtube.com/watch?v=qvZuP3tOvYY

In english:
http://www.youtube.com/watch?v=ufHbi6N_Wh4


Koniecznie!

protestuję i więcej śniegu już nie fotografuję

Ku przestrodze!

[po kliknięciu komiks się powiększy]



Czuję się dziś jak Pani Ela ;D

[z komiksu Ernie]

poniedziałek, 22 lutego 2010

kartkowe szczęście




A TY do kogo ostatnio napisałeś papierowy list?;>

O jednym koncercie i utraconym zębie słów kilka





Wczoraj z Ewą i Wiktorem wybraliśmy się na koncert jazzowy formacji KRESZENDO.
http://jacekkrolik.com/

Dziecko nasze tak biło brawo, ze straciło przedniego mleczaka...
Napiszę krótko: podobało mi się! Gitara Jacka Królika w szczególności!

Mam nadzieję, że zobaczymy go na tegorocznym Satyr Bluesie w Tarnobrzegu:
http://www.satyrblues.pl/
http://www.myspace.com/victor.czura

Łańcucki Dom Kultury jest bardzo specyficznym miejscem, nie występuje to genius loci, ani inne tego typu zjawisko, jest natomiast widmowy spokój małomiejskiego obiektu kulturalnego z kolumienkami okładanymi mozaiką z tłuczonych płytek. Jest tez zapach drewnianej podłogi i kurtyn, tapicerowanych składanych krzesełek, dla których trzeba ważyć przynajmniej 40 kilo, żeby nie zostać żywcem "złożonym".


Poza kameralnym nastrojem i świetną muzyką (łupem jest płyta z autografami) odbyła się też wystawa na zakończenie działalności jedynej filii krakowskiego oddziału Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego "Jazz Centrum Łańcut", był to prawdopodobnie ostatni koncert, a dlaczego, dowiecie się tu:

http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34975,1904839.html

Wielka szkoda!


p.s.
Pozdrowienia dla Basi i Artura!!

wszystkie drogi prowadzą do... grilla





"...a nie każda z nich jest... prosta ;)"
tao codzienne kotów i kuropatw?