czwartek, 20 maja 2010
jeśli nie Oxford...
Zaczynam odczuwać poważny spadek energii. Czy to powódź, która szaleje w moim rodzinnym mieście, czy długo wyczekiwana stabilizacja zawodowa?
Magnez z be sześć koi zmysły. Mięśnie bolą i tikają.
Zegar za to nie tyka, bo teraz większość to wyświetlane cyferki, boimy się głośno odmierzanego czasu.
Nasz lekarz rodzinny ma świetną klepsydrę; szklany gadżet reklamowy jakiegoś koncernu. Razem z dzieckiem nie mogliśmy oderwać od niego oczu - podwójna klepsydra z wodą - w jednej jadowicie niebieski piasek leci w dół, zgodnie z siłą ciążenia, a w drugiej.... różowy przesypuje się, a raczej ulatuje do góry.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Trzeba było zrobić zdjęcie tej klepsydrze! ;) Bo moja wyobraźnia ostatnio szwankuje.
Matyldo, to jest klepsydra. Teraz razy dwa, obok siebie dwie. Zamiast powietrza w środku jest woda. Jeden pioaseczek grzecznie opada na dół w jednej, a drugi w tym samym tempie zapitala do góry, jak bąbelki w pepsi. Fenomenalne! A do lekarza to mi głupio z lustrzanką wchodzić ;P
NO to trochę wspomogłaś moją wyobraźnie swoim opisem. ;)
Prześlij komentarz