niedziela, 28 lutego 2010

Z cyklu: regresy zawodowe


rys:Adamo, z cyklu: gry na konsolę i painta, wersja własna LocoRoco



Okropnie podły nastrój mam.
Wrócić - wróciłam, nawet niepogubiona, zdrowa na ciele i umyśle, z plecakiem i torebką sztuk jeden, nawet parasol jest. Konferencja jak konferencja, ciekawa, choć zdumień poznawczych nie uświadczyłam.
Kraków powitał mrozem a kopnął w tyłek deszczem i chlapą, w związku z czym idąc na dworzec zachowywałam krok Nicholsona z "Lepiej być nie może", bo nowe buty niedeszczooooodporneee!!!

I jeszcze dzwoni do mnie M., czy przyjdę na Jej własny pogrzeb. Nie! Powtarzam - nie dam Ci mojej sukni ślubnej do trumny, koniec kropka!

Dzień następny okazał się strasznym bagnem, i to wyjątkowo nie ze względu na pogodę. Chwilowo mam dosyć. Chwilowo chcę umrzeć.
M., szykuj trumnę dwupak.

Przynajmniej Ciaho okazał się największym dobrem i ostoją, za co Mu dziękuję! I za kanapki cudne, bladym świtem do sklepu gonione!

Pocieszyłam się w jedyny słuszny, kobiecy sposób, idąc na zakupy ;D
Zakupiłam 10 brakujących numerów Art Eonu i kieckę ;P
I wypiłam wielki kubek czerwonej smoczej herbaty w ... Coffee Heaven.

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Łączę się w bólu. Mój weekend też ble.

Czarny(w)Pieprz pisze...

Cóż...mogę tylko pomilczeć w kącie kanapy.

doro pisze...

zadowala mnie ;D

Twardowski pisze...

a więc wiele nie straciłem nie będąc w Krakowie :D

z tego wszystkiego to ino ta czerwona herbata brzmi kusząco :D

doro pisze...

Dla piątku to warto było. Dalej nie.Pani Magda była, to opowie ;D

matylda_ab pisze...

Też tak czasem mam. Nastrój mopsa albo nadąsanej żaby...

Chris pisze...

retail therapy...it works every time :)

doro pisze...

Yes, indeed!