Każdy z nas wwierca się nieznacznie w małe subkultury lokalne, w których żyje. Ja średnio co 10 lat diametralnie zmieniam miejsce zamieszkania. W takich przypadkach trzeba sobie wydeptać nowe skróty po zaoranym, do kiosku z gazetami, po masło do najbliższego Lidla.
Tako się stało ze znalezieniem lekarza rodzinnego, którego bątą wypada mieć, a przynajmniej dziecko powinno.
Wybrany dawno temu na chybił trafił lekarz okazał się być bardzo polecanym i dobrym. Okazał się też postacią nietuzinkową.
Zawsze możemy spodziewać się trzech zdań.
Tym razem jednak werdykt był szokujący.
Gardło zdrowe. Problem tkwi w nosie. Syrop dwa razy dziennie.
Myślę, że do picia, nie do wąchania? Nos leży niedaleko gardła. Myśli krążą niedaleko głowy.
Wysoki i szczupły Budda z wąsami. Podnosi wzrok dopiero przy podawaniu recepty. Na przedstawieniach mógłby grac pasmo górskie pod śniegiem.
Panie Doktorze, pozdrawiam ;))
3 komentarze:
e tam, problemy trzeba mieć w nosie i tyle, bo by się człowiek wykończył (wąchanie podobno też pomaga......) ;D
Doktor- Haiku. Może kiedyś wyda tomik swoich diagnoz:))
Buhahaha ;]]]
Prześlij komentarz