Lato. Przeprowadzka do pracowni - z piernatami, laptopem, biurkiem, radiem, psem, kotem, pędzlami. Stół został obniżony, ściany zoranżowiały, podłoga zbrązowiała. O 5 rano słońce targa nas za głowy. To wszystko dzięki wsparciu ludzi, którzy dobrze nam życzą.
Dziękuję Rychu, za własnoręczne przeoranie parkietu, zgodę na "pole cynamonu" zamiast "dzikiej śliwki" i wiele wiele innych zasług.
27 komentarzy:
Wiesz dlaczego? Bo to WOLNY zawód :)
HAhahaha ;D
Tak sobie patrze i przypomniało mi się jak moja młodsza siostra poszła kiedyś z moim ojcem odwiedzić studentów malarstwa w akademiku. Wrocila do domu zbulwersowana i przerazona i stwierdzila, ze myslala, ze to niemozliwe, zeby ktos mial wiekszy balagan niz ja w pokoju :DDDDDDDDDD "Mamo - oni trzymali chleb z farbami. NA TYM SAMYM KRZEŚLE!" :DDDDDDDDDDDD
Ja tez sie dziś z tego smieje :DDDDDDDD
Heh, ja trzymam w tym samym pudełku ;D
Te zdjęcia i tak przedstawiają stan PO sprzątaniu generalnym, gdyż mieliśmy wtedy gości. Taki lokalny lekki nieporządeczek.
Jak to robisz, ze na stole wokól Ciebie panuje taki ład? Ja zajmuje 20 metrów kwadratowych dookoła.
Bo to są Kasiu wystudiowane, po ubiegłodniowej awanturze o bałagan ;)
pies nie mógł dogonić kota, bo się zaplątał w szmatę do pędzli ;DDD To przepełniło kielich goryczy Rycha ;D
HAHAHAHAHAHAHAHA!
Oj, mnie się też marzy moja wlasna pracownia... ech...
chciałabym dojśc do takiego stanu postrzegania- żeby bałaganu u siebie w domu nie zauważać :))) oj bardzo:)))
dzieciom , kotom i mężowi żyłoby się lepiej :D
ale ten to przecież bałagan wyjątkowy, bo zamierzony i artystyczny...
bałagan bałaganem, ale ten pączek wygląda bardzo apetycznie!:-)
Buźka
Miśka
Doro - wiesz, ja chyba powinnam tam do Ciebie pojechać z moim Słońcem. Ponieważ ja się UWOLNIŁAM i przekwalifikowałam na właśnie wolny zawód to pokój, w którym pracuję wygląda co najmniej komicznie:
strona Męża - biurko, krzesełko, komputer, blat wypucowany świeci (pronto co drugi dzień) wszystko ułożone pod linijkę
mniej więcej w połowie pokoju przebiega niemal widzialna linia za którą: rulony na podłodze ciągną się do biurka, skrzynki z drewnami, farbami podpierają ściany, biurko - o, to przykryłam taką grubą folią przezroczystą (polecam). Nie napiszę co na biurku - Doro, u Ciebie jest idealnie!
A pędzle też suszycie ze szczoteczkami do zębów w łazience?
Matko święta - na szczęście już nie - od czasu jak dziecko moim najdroższym pędzelkiem umyło odpływ w umywalce, bo ładnie pasował i dokładny był.
Ja trzymam w szklance zaraz obok szczoteczek - przecież Mąż by mi nie darował jakby razem... :) Pewnie dlatego tam są, bo pociech brak. Nie ma mi kto pędzlem szorować umywalki hehehe. Ale słoiki na wodę ciągle muszę zabierać, bo "przeszkadzają" :D
Drogie Panie ;D
odpowiadam na pytania z cyklu "Życie na gorąco"
a)umyte pędzle suszę w szklance ze sztuczną szczęką
b)brudne pędzle moczę w kawie po czym dopijam nie pamiętając tego
c)to, co widzicie to wymuskany stół z zastawą - dementuję pogłoski, że pączek był dla mnie a bałagan to dopiero zrobię ;DDD
Haha - Doro, ja staram się rozwiązywać problem maczania pędzli w herbacie tak, że wodę do tegoż stawiam zdecydowanie bliżej. Zachodzi wtedy jednak możliwość wypicia tej wody zamiast herbaty. Dlatego zawsze trzymam w niej rezerwowo pędzel - żeby ostrzegawczo dźgnąć się w oko zanim spożyję.
Ale ściany to są piękne - lubię ten odcień. Szcześciara, robi co lubi :D
kubki są podejrzane bo nie widać koloru płynu, dlatego najzdrowiej jednak w szklance, jak dawniej.
cóż z tego! koleżanka wczoraj wypiła do dna wodę o kolorze żabiego bajora, nawet okiem nie mrugnąwszy ;)
i jeszcze ten pączek na stole. A ja jestem głodna :)
Och jak ja zazdroszczę (pozytywnie) pracowni! :)
:D no no :D i tak właśnie pracuje wykładowca ;]
w takim razie wyobrażam już sobie Pana RRR w akcji z ołówkiem automatycznym ;] ino zapewne za miast pączka na stole znalazłby się zapewne coś... mocniejszego ;] ups ostrzejszego rzeknąć chciałem ;P
przytulny klimat :) uwielbiam taki artystyczny nieład w porządku :D
życzę kreatywności i kolejnych twórczych zadań dla studentów :) które w pamięci pozostaną na długo i przywołają uśmiech i wspomnienia :)
wielkie dzięki, bardzo mi miło!!
Walczę od jakiegoś czasu o miejsce dla siebie, ale chcą mnie zsyłać do kazamatów w postaci koszmarnego, ciemnego, nieużywanego pokoju. Fajnie Dorota, że masz swoje miejsce - ja mam .... kuchenny stół, z którego muszę sprzątac swoje bambetle milion razy dziennie.
szczęściarą jestem, a na to wszystko wspiera cała pomagająca Rodzinka ;D
Pozwolisz?
HEHEHEHEHEHEHEHE!
Wow..how cool is that! Your photos evoke so much warmth and depth- and I can see that creativity!
Doro, całego mnóstwa natchnień i nieskończonej weny twórczej w cynamonowej pracowni Ci życzę.
PS. To nieładnie obgryzać trzonki pędzli:)
Regina - thanx!!!
Cardoso - uściski ;*
Prześlij komentarz